Sezon wakacyjny zbliża się wielkimi krokami. Forma zrobiona, stroje kąpielowe ogarnięte, do tego zapas gotówki odłożony – nie pozostaje nic innego, jak zostać królem życia i wyruszyć w daleką podróż, korzystając z każdego dnia i każdej nocy do upadłego. A skoro do upadłego, to regeneracja i pobudzenie będą w cenie – wtedy na ratunek przychodzi KAWA, DUŻO KAWY.
Dlatego dzisiaj przedstawię Wam kilka dobrych rad, które przydadzą się w czasie wakacji, ale nie tylko! Mam nadzieję, że dzięki temu wpisowi dowiecie się jak sprawniej i trafniej zamawiać kawę w kawiarni (w zależności od okoliczności i swoich preferencji). A do tego poznacie kilka świętych kawowych prawd i dowiecie się, czego koniecznie musicie napić się tego lata!
1. Wybierz przelew na pofestiwalowego kaca
Ile razy zdarzyło się Wam przefestiwalować na różny sposób cały dzień i całą noc, tak, że energia gdzieś uciekła, a Wy musieliście szybko naładować bateryjki, żeby funkcjonować? Wiadomo oczywiście, że ostatecznie najlepszym rozwiązaniem jest odpoczynek, a jeszcze lepiej jest uzupełnić kalorie i się wyspać. Niestety nie zawsze mamy czas na taki luksus, a sam nie pamiętam, kiedy mogłem powiedzieć, że jestem wypoczęty i wyspany. Wtedy, przynajmniej w moim przypadku, przychodzi z rana kawusia! I całkiem daje radę.
Rzecz w tym, że najlepiej, żeby to była kawa przelewowa. Dlaczego? Jest dużo delikatniejsza w smaku, dzięki czemu możemy spokojnie popijać ją sobie jak herbatę i nie popaść w dziwne, niekontrolowane drgania. Dodatkowo, jest w niej dużo więcej kofeiny niż w espresso i uwalnia się ona dłużej niż z małej czarnej z ekspresu, a to daje nam dłuższy standby, jeśli chodzi o pobudzenie. Co jeszcze? Espresso jest mocne, ale tylko na chwilę i tylko w smaku.
Jeśli natomiast boli Was brzuszek po festiwalowaniu swojego życia, to lepiej zamiast espresso wypić sobie puszkę wygazowanej coli. Ta sama ilość kofeiny, a przynajmniej brzunio nie będzie podrażniony.
2. Spróbuj w końcu „kwaśnej” kawy
Najczęstsze stwierdzenie, jakie mogę usłyszeć stojąc za barem to: „Panie Barista, ja kwaśnej kawy nie lubię!”, a często niepotwierdzone jest ono nawet degustacją. Pozostaje też kwestia, czy nie lubimy jak kawa jest kwaśna (pozdrawiam kawy rozpuszczalne), czy nie lubimy jak kawa jest kwasowa – truskawki, jabłka, pomarańcze mają swoją kwasowość i są pyszne (i wszyscy je kochamy jak pluszowe misie 🙂 ).
Tak samo jest z kawą – kawa jest owocem, musi mieć w sobie kwasowość. Delikatną bądź bardziej intensywną. Dlatego chyba czasem warto jest zaryzykować i po prostu spróbować kwaśnej kawy, ale wysokiej jakości, która okaże się rześką herbatką z dodatkiem owocków – na lato nawet w gorącej wersji jest spoko, a jeśli trzeba to na zimno też da się ją zaparzyć, czy to w postaci przelewu na lodzie, cold brew czy nitro.
Dla potwierdzenia swoich słów mogę tu przytoczyć sytuację, która powtarza się prawie co miesiąc, kiedy prowadzę warsztaty kawowe. Na pierwszym warsztacie zrobiłem cupping kaw z całego świata. Zgadnijcie jaka kawa wygrała? Otóż kawa z Kenii, która zazwyczaj ma najwyższy stopień kwasowości. Dodam tylko, że uczestnikami cuppingu byli głównie laicy, których wcześniej raczej nie spotykałem w kawiarni. Na drugim warsztacie poświęconym metodom immersyjnym użyłem też kawy z Kenii – uczestnicy tego wydarzenia od razu porównywali ją do malin, porzeczek i innych owoców, a zachwytom nie było końca. Trzeba się zastanowić jakiej kwaśności w kawie nie lubimy. Próbujmy, a znajdziemy.
3. Za dużo kawy? Zjedz banana!
Często można usłyszeć stwierdzenie, że kawa wypłukuje minerały. Natomiast faktem jest, że średnio pokrywa się to z rzeczywistością. Kawa w bardzo minimalnym stopniu wypłukuje minerały z naszego organizmu. Chyba że jesteśmy nadludźmi, którzy piją kawę wiadrami, wtedy może przy 4 wiadrze by się zgadzało… Natomiast nasze zdemineralizowanie organizmu zależy raczej od naszej diety. Jeśli jest ona różnorodna, bogata w mikro i makroelementy to proszę, zaufajcie mi – wszystko będzie ok.
Źle się czujecie po kawie, macie drgawki? Ok, możliwe, mnie to też często spotyka, ale jest jeden magiczny owoc, który załatwia wszelakie problemy tego świata – banan. Zjedz banana, który ma w sobie dużo potasu i drgawki za chwilę znikną.
A co z odwodnieniem? Kawa działa na nasz organizm podobnie jak woda, bo w 98% się z niej składa… Co więcej, jeśli wodę zapijamy wodą to otrzymujemy w pęcherzu koniec końców dużo wody. Pęcherz nie jest też największym jeziorem świata, dlatego musimy mu dać ujście i zrzucić balast jak Niagara. Ostatecznie dzięki kawie się nawadniamy, tym bardziej jeśli lubimy ją zapić szklaneczką wody. Więc wszystko jest ok 😉
4. Słódź tylko białym cukrem
Cukier to zło tylko dla tych, co nie znają umiaru. Każdy lubi słodkie co nieco wrzucić na ząb i raczej nie ma w tym nic złego. Na co dzień jemy cukry, czy to w postaci owoców czyli fruktozy, czy chociażby pijąc ulubione cappuccino. Wszystko to daje nam poczucie słodyczy. Jak jest w takim razie ze zwykłym cukrem?
Oprę się tutaj o przykład espresso. Nie każdemu pasuje do końca smak intensywnego naparu, ale lubi w małej czarnej samą intensywność, dlatego, żeby ją załagodzić, niektórzy dodają do niej cukru. Dzięki temu poza skokiem kofeinowym w organizmie pojawia się też skok cukrowy, czyli nagłe uczucie pobudzenia.
Czym w takim razie słodzić? Cukier biały czy brązowy? Brązowy przecież zdrowszy, ponoć. No ale w tym wypadku mniej znaczy lepiej. Jeśli już musimy się skusić na posłodzenie kawy cukrem to wybierzmy biały, ma zdecydowanie mniejszy wpływ na zmianę smaku kawy. Zachęcam oczywiście z czasem do całkowitego odstawienia tego „ulepszacza” do kawy, by móc spokojnie się cieszyć smakiem originu, czyli nut smakowych charakteryzujących kawy z danych regionów.
5. Nie kupuj kawy na zapas
Kawa ze względu na to, że po wypaleniu dalej oddycha i się wygazowuje jest produktem, który dobrze jest spożyć w miarę szybko. Przyjętą normą jest około tydzień po wypaleniu, co by się ziarno ustabilizowało, a jednocześnie nie później niż półtora miesiąca od daty wyjęcia z pieca. Stosuję się od 4 lat do tej zasady i stwierdzam po raz kolejny, że mniej znaczy więcej. Wolę kupić sobie świeżą kawę i cieszyć się z niej jak tylko mogę niż nakupować miliard kaw i każdej próbować po trochu, dając innym czas, żeby się utleniły i straciły, to co najlepsze.
Wiadomo, że niektóre kawy chce się pić w nieskończoność i chciałoby się kupić ich jak najwięcej, zamknąć w czeluściach swojej szafeczki z kawusią i cieszyć się nią miesiącami. Tylko czy nie lepiej nacieszyć się nią w momencie, kiedy jest najlepsza? A później mieć tylko dobre wspomnienia i poczekać na następny rok, co by spróbować tej samej kawy ze świeżego zbioru? Z czasem zapas kawy zacznie tracić na wartości i to, co było pyszne, może stać się po prostu płaskim naparem, który możemy zrobić z każdej tańszej kawy.
Powiecie: „No ale przecież mogę schować kawę do lodówki!” – tak, jasne, jeśli chcemy, żeby kawa wchłonęła zapach czosnku czy innych intensywnie pachnących produktów przechowywanych w lodówce. Pamiętajmy, że najlepszym środowiskiem dla kawy jest jej oryginalne opakowanie, jak najszczelniej zamknięte i schowane w miarę chłodnym i suchym miejscu. Zachęcam do picia tego co świeże, nie magazynowania niepotrzebnie kawy i cieszenia się tym, co daje nam chwila. Gwarantuję, że przyniesie to dużo ciekawsze efekty.
6. Daj się zaskoczyć nowym odsłonom Twojej ulubionej kawy
Zakładamy, że język już mamy wprawiony i potrafimy ocenić w kawie kwasowość, słodycz, aftertaste i tak dalej. Znajdujemy w swoim ulubionym lokalu swoją ulubioną kawę, dzień w dzień pijemy ją po kilka razy. W końcu kupujemy ją sobie na wymarzony wyjazd. Oczywiście wcześniej pytamy baristę jak ją robił – ile klików na komesiu (młynku Comandante), jaka temperatura wody, czas, technika…
I powtarzamy to wszystko, załóżmy w Ustrzykach Górnych – ale czemu ta kawa nie smakuje tak jak kawa w naszym ulubionym lokalu w Starachowicach?! Przecież wszystko idealnie odwzorowaliśmy. W akcie desperacji udajemy się do kawiarni speciality w Ustrzykach Dolnych, prosimy na kolanach baristę, żeby przygotował nam naszą ulubioną kawę według przepisu znanego nam ze Starachowic i dalej to nie to samo!
W czym rzecz? Otóż, pamiętajmy o tym, że mineralizacja wody w różnych częściach Polski jest zupełnie inna. Nawet jeśli używamy tego samego systemu filtracji wody, to będzie ona zupełnie inaczej nasycona minerałami. No chyba, że mamy pompę minerałów i znamy dokładny skład mineralny starachowickiej wody. Ale to już inna para kaloszy…
7. Spróbuj nitro i cold brew
Wakacje to upały, a pewnie większość z nas będzie spędzać ten czas na słońcu, wygrzewając swoje obolałe kości. Musimy pamiętać, że najważniejsze jest odpowiednie nawodnienie organizmu. Jeśli do tego potrzebujemy pobudzenia, na pewno dobrym rozwiązaniem może być kawa na zimno, którą na pewno znajdziecie w naszych kawiarniach w Kołobrzegu i w Warszawie!
Opcje jakie możecie spotkać to cold brew, czyli kawa macerowana w temperaturze pokojowej bądź niższej. Jej charakterystycznymi cechami jest wysokie body i przyjemna intensywna słodycz. Kolejną opcją, szczególnie polecaną dla kierowców, jest nitro coffee. Jest to kawa nasycona azotem – w konsystencji przypomina ona piwo typu Guinness bądź Murphy’s. A kto nie lubi w ciepły dzień przyjąć delikatnego stoucika? Jeśli czarna kawa to nie wasza bajka, oczywiście ice latte sprawdzi się jak najbardziej.
Na koniec przypominam, żebyście pamiętali o środowisku w trakcie wakacji. Zostawmy kolejnym wczasowiczom miejsce, w którym jesteśmy w takim stanie, w jakim sami chcielibyśmy je odwiedzić. Dlatego myślę, że dobrym rozwiązaniem jest własny kubek termiczny, który dłużej przytrzyma przyjemny chłód naszego napoju! Szczególnie Asobu skradło moje serce – może i Wasze też skradnie 😉
Moi mili, w okresie wakacji, korzystajmy z dobrodziejstw kawiarni, które serwują dobrą kawusię. Szukajmy nowych smaków, delektujmy się i cieszmy się każdą chwilą!
Pozdro!
Świdi