Ostatnio miałem taką sytuację – rozmawiałem ze znajomym i zupełnym przypadkiem wyszło, że co miesiąc parzę, testuję herbaty i piszę na ich temat recenzję na bloga. I ten kolega skwitował to czymś w stylu „o boże, ale to jest nerdowskie, stary”. Otóż parę dni temu przyłapałem tego gościa jak przez 3 godziny oglądał sesję Mistrzostw Świata w Snookerze. Tu warto wspomnieć, że z powodu pandemii zawodnicy rozgrywają swoje, nieraz kilkudniowe, mecze przy pustej widowni, a podczas co niektórych, bardziej widowiskowych zagrań, puszczany jest im z głośników nagrany aplauz. Kocioł przyganiał garnkowi, a ja teraz muszę chyba jakoś zręcznie spiąć ten przydługi wstęp jakąś klamrą czy puentą. Snooker = Wielka Brytania = herbatka. Mamy to! Nowe herbaty miesiąca, proszę państwa.
Long Man Tea Earl Grey
Jest to kolejny earl grey w herbacianym cyklu, tym razem z krakowskiej, jak mówią o sobie sami, manufaktury Long Man Tea. Tym co odróżnia ten produkt od innych earl greyów jest obecność w mieszance suszonej skórki bergamoty, a nie tylko jej olejku. No i fakt, suchy aromat tej herbaty jest niezwykle intensywny i głęboki. Bardzo cytrusowy, ale też żywiczny, oleisty. W pewnym momencie, po kolejnym głębokim wdechu, aż drapnęło mi lekko w gardło i przypomniał mi się aromat oldskulowej maści VapoRub, którą babcia smarowała mi plecy, kiedy byłem przeziębiony w październiku 98’. Takie miętowo-ziołowe wręcz, rozgrzewające nozdrza.
Liście tutaj to klasyk, herbata cejlońska, czyli ze Sri Lanki, jednego z najpopularniejszych krajów eksportujących herbatę na cały świat. Chyba warto wspomnieć, szczególnie w towarzystwie kawowych geeków, że do dziś w Cejlonie herbatę zbiera się ponoć ręcznie! A i wysokości upraw pozazdrościłby Sri Lance niejeden kawowy świr, bo 2100 metrów nad poziomem morza i w górę to imponujący wynik.
Przejdźmy do parzenia. Etykieta mówi o jednej łyżeczce na 250 mililitrów wody. Dałem 4 gramy. Sugerowany czas od 3 do 5 minut. Spróbujmy i tak, i tak. Woda chwilę po wrzeniu.
Mokre liście dały mniej intensywny niż suchy, ale za to jeszcze bardziej cytrusowy aromat. Do tego doszły jakieś miodowe historie w tle i na końcu. Przyjemnie.
Krótsze parzenie to napar bardzo zbalansowany. W aromacie jeszcze lżej, ale mimo wszystko wyraźnie, oprócz dominującej bergamotki pojawia się lekka ziołowość i ziemista charakterystyka samej herbaty. W smaku żywa cytrusowość zgrabnie łączy się z profilem Cejlonu. Herbata pełna, oleista, lecz w tym samym momencie bardzo odświeżająca. Zostawia długi, lekko taniczny, przyjemny posmak.
Infuzja bliżej pięciu minut zwiększyła intensywność smaku liści. Mamy tu więcej ekstrakcji, kolor zmienił się na ciemniejszy brązowy. Nadal spory balans, mimo że pojawiła się delikatna goryczka. Na plus. Bergamota rzecz jasna dalej w natarciu, choć nieco spokojniejszym. Posmak pełny, długi i ewidentny. Dla fanów bardziej wytrawnych rozwiązań.
Earl grey ten dobrze zachowuje się również podczas drugiego parzenia. Tu zmniejszyłem nieco ilość wody, czas parzenia około czterech minut. Na pierwszym planie cytrus i dalej sporo się tam dzieje, klasa.
Po drugim parzeniu dorzuciłem do fusów kolejne cztery gramy, tym razem świeżej herbaty prosto z puszki i zalałem to litrem wody w pokojowej temperaturze. Myk do lodówki i maceracja przez noc. Wyszło jakieś dziesięć godzin. Intensywnie, cytrusowo i orzeźwiająco. Cały czas siedzi tam ta żywa oleistość i słodycz!
Z ręką na sercu, to jeden z lepszych earl greyów jakie piłem w ostatnim czasie!
Tregothnan Red Berry
W przypadku drugiej herbaty sierpnia mamy z kolei do czynienia z suszem owocowym. Herbaty w mieszance nie znajdziemy, co oznacza, że można ją parzyć śmiało o drugiej w nocy i pić do trzeciej. W filtrze-piramidce znajduje się magiczny blend jabłka, róży, hibiskusa, malin, porzeczek, skórki pomarańczy i kwiatu bławatka. Na czerwono!
Po otwarciu puszki uderzył mnie niezwykle intensywny aromat owocowo-kwiatowy. Muszę przyznać, że dość złożony, kiedy zostawiłem nos na drugi i trzeci wdech. Oprócz czerwonych owoców ewidentnie obecny hibiskus. To dobry znak, bo jego wytrawność stanowi dobrą przeciwwagę dla intensywnej owocowej słodyczy.
Brytyjski producent sugeruje wodę o niższej temperaturze, w okolicach 80 stopni oraz 4 minuty ekstrakcji. Na jedną piramidkę użyłem 300 gramów płynu. Mokry aromat był bardzo podobny do suchego – intensywny, perfumowy, z owocowo-hibiskusowym uderzeniem.
W smaku na początku zaskoczyła mnie wysoka kwasowość! W moich doświadczeniach takie mieszanki owocowe najczęściej oferowały niską, sztuczną słodycz i to by było na tyle. Tutaj słodycz jest, ale w porządku, nie narzuca się, a perfumowość ustępuje na rzecz hibiskusa! Jest mocno wyczuwalny, zarówno w smaku jak i charakterystycznej cierpkości oraz na finiszu.
W tle obecne te wszystkie owocowe historie z etykiety, które dobrze uzupełniają cały profil. Smakuje to dobrze, a fani owocowych mieszanek na ciepło będą zachwyceni!
A co z fanami owocowych mieszanek na zimno? Ano cold brew zostało przygotowane jako druga infuzja piramidki, zalane 500 mililitrami wody i pozostawione na noc w lodówce. Powiedziałbym tak – nawet fajnie byłoby mieć rano kaca, żeby napić się tego tuż po przebudzeniu zamiast wody!
Mam jeszcze drugi smaczek. Receptura na ice tea na bazie takiego cold brew:
- 150 ml cold brew
- 50 ml soku jabłkowego
- kilka malin
- mięta
- trochę wody gazowanej
W trybie wieczornym dodałbym do tego jeszcze czterdziestkę ginu. Korzystajcie, póki można, bo nie wiadomo czy letnią sielankę skończy jesień czy powrót sami-wiecie-którego patogenu!
Swoje pomysły na to, jak łączyć naszą herbatę miesiąca, Red Berry Tea, z jedzeniem, przedstawił nam Robert Mazur – Executive Szef kilku restauracji Gordona Ramsaya: London House, Bread Street Kitchen oraz York&Albany.
W bonusie mamy dla Was kilka dodatkowych porad od szefa, jak pysznie łączyć herbaty z jedzeniem:
- Werbena cytrynowa + orientalne dania oraz bogate desery, takie jak pavlova
- Manuka + kurczak pieczony z cytryną i tymiankiem
- Mięta pieprzowa + tort Szwarcwaldzki lub deser na bazie ciemnej czekolady
- Rumianek + pieczony stek z kalafiora
- Earl Grey + stek z tuńczyka lub pomarańczowe makaroniki