Listopad. W szafkach poupychane różne przetwory, dżemy, konfitury, susze. Być może w piekarniku dopieka się ciasto z owocami. Teraz czas na kawę. Listopadowy Przelew Miesiąca to Kenia Nyeri Ruka Chui wpasuje się w ten klimat idealnie.
Ciepła i przytulna Kenia
Kawy z Kenii słyną ze swoich charakterystycznych, intensywnych, rześkich i owocowych nut. Miłośnik kawy, zapytany o skojarzenia z Kenią, natychmiast zacznie wymieniać czarną porzeczkę, maliny czy żurawinę. Czy w kawie z łotewskiej palarni kawy Rocket Bean, znanej ze swoich espressowych ziaren Magic Pussy, znajdą się takie nuty?
200-gramowa paczka jest utrzymana w charakterystycznym dla tej palarni stylu. Kenia Nyeri Ruka Chui została zakwalifikowana, w nomenklaturze tej palarni, do grupy srebrnej, w której znajdują się „klasyki gatunku” specialty, prezentujące zbalansowane, czyste i słodkie kawy ukazujące dobrą charakterystykę terroir.
Przelew Miesiąca z Kenii pochodzi ze znanego regionu Nyeri. Ziarna od producenta Ruki Chui mają charakteryzować się nieco bardziej ciepłym i przytulnym smakiem, niż klasyczne, rześkie Kenie. Tu można spodziewać się nut konfitur z jagód, muffinów jagodowych, agrestu czy czarnych winogron. Mówimy tu o kawie z obróbki na mokro!
Co słychać w filiżance?
Faktycznie, zapach ziaren jest bardzo słodki, czekoladowo-owocowy.
Pierwsze moje podejście było w V60, z 20g kawy i 335g wody, 92 stopnie i z czasem parzenia 3:00 minuty, z 30-sekundową preinfuzją. Wówczas w filiżance pojawił się u mnie słodki, owocowy zapach, kojarzący mi się z dżemem porzeczkowym, ale również świeżo upieczonym ciastem oraz cynamonem. Podobnie w smaku. Nie doszukałem się intensywnie kwaskowatej, rześkiej Kenii. Zdecydowanie więcej tu krągłości i miękkości. Spora słodycz konfiturowa, zwłaszcza z czarnej porzeczki oraz jagód, nieco dojrzałych, czarnych, takich domowych winogron oraz finisz kojarzący się ze słodkimi wypiekami.
Podobne efekty udało się uzyskać w AeroPressie, przy odwróconej metodzie. Tu mocniej dominowały nuty konfiturowe, mniej natomiast było czekolady i ciasta. Pojawiły się także nieśmiałe korzenno-cynamonowe elementy.
W przypadku Chemeksa kawa była mniej intensywna i o ile klasyczne Kenie bardzo lubię z tej metody, o tyle w przypadku tych ziaren, bardziej przypadła mi do gustu wersja z V60. Oczywiście u Was może wyjść inaczej, bo inaczej zmielicie kawę, użyjecie innej wody bądź inaczej będziecie polewać kawę. Myślę jednak, że te kilka wskazówek podpowie Wam, w jaką stronę można podążać z tą niezwykle ciekawą kawą!