Wyobraźcie sobie jak bardzo się zestresowałem jak na kilka dni przed pisaniem tego tekstu straciłem węch. Będąc – bardziej lub mniej – sensorykiem, spanikowałem. Na szczęście test wykazał, że jestem zdrowy, a brak węchu okazał się chwilową infekcją, która szybko minęła, a świat znów stoi równo na nogach. Mimo tego nie przestaję być czujny – listopad to ciężki miesiąc dla odporności, ale remedium na aurę za oknem przynosimy Wam wraz z herbatami miesiąca. Znajdziecie w nich rozgrzanie, wsparcie organizmu i mnóstwo pyszności.
Oriental Spices od Notes Crafters
Na pierwszy rzut propozycja od dobrze już nam znanej marki jaką jest Manufaktura Kawy, która, jak widzicie, jest też manufakturą herbaty jako Notes Crafters, i to nie byle jakiej! Mieszanka nazwana Oriental Spices powinna przywodzić na myśl smaki wschodu. Czy faktycznie tak jest? Odpowiem krótko: tak.
W paczuszce możemy znaleźć czarną herbatę, która gra pierwsze skrzypce jeśli chodzi o smak naszego naparu. Właśnie ta czarna herbata nadaje całej tekstury naszego naparu, który jest gęsty i przyjemny, można powiedzieć, że otulający nasz aparat sensoryczny – zupełnie tak samo jak ulubiony szaliczek. Do tego skórka pomarańczy, kawałki imbiru, kardamon i wanilia, tworzące kompozycję, która po przełknięciu herbaty osadza się i zostaje z nami na długo.
„Tilsa” od Brown House & Tea
Druga propozycja to coś dla miłośników słodkich klimatów – mieszanka Tilsa od Brown House & Tea. W opakowaniu znajdziemy kraftową herbatę pochodzącą z małych upraw. Odprężenie i wzmocnienie, czyli to, co jest nam teraz najbardziej potrzebne.
W jej składzie znajdziemy: liście rooibosa, liście miodokrzewu, kawałki kory cynamonowca, łupiny kakao, strąki kardamonu, suszoną skórkę pomarańczy i goździki. Wszystko to widać w paczuszce tej jesiennej mieszanki.
Co do smaku – przede wszystkim łupiny kakao, cynamon i goździki wybijają się na pierwszy plan. Intensywna słodycz, którą dają te składniki, daje nam wrażenie aksamitnej cielistości naszego naparu – można to porównać do tekstury jedwabiu, i właśnie takie uczucie do końca, gdzie właśnie przy końcu pojawia się nuta pikantności. Muszę przyznać, że od razu przygotowałem sobie pół litra tej herbaty, bo gdzieś podskórnie czułem po otwarciu paczuszki, że jeden kubek to za mało. Intuicja mnie nie zawiodła.
Obie herbaty zaparzyłem używając tego samego przepisu:
2 gramy herbaty na każde 100 gramów wody, w tym wypadku temperatura wody 96 stopni Celsjusza.
Cieszcie się jesiennymi naparami i dbajcie o siebie!
Wasz
Świdi