W Norwegii pije się diabelsko duże ilości kawy. Kawosz z północy wypija w ciągu roku średnio tyle naparu, na ile pozwala przemielenie około siedmiu kilogramów ziaren. Nic dziwnego, że tak wysoko rozwinięta kultura tankowania kawuni rozkwitła tradycjami. Jedną z nich jest pojawiająca się w ofertach już pod koniec listopada Julekaffee, czyli kawa świąteczna. Ten okres to istny festiwal w skandynawskich palarniach.
I myślę, że śmiało możemy grudniowe Espresso Miesiąca potraktować w sposób odświętny właśnie. Po pierwsze blend stworzył oraz wypalił Norweg z krwi i kości. A po drugie?
Santa Rosa to blend trzech kaw: Brazylii o tej właśnie nazwie, Gwatemali z ulubionego regionu Kołobrzeskiej Rysowniczki Kotów – Huehuetenango oraz Etiopii Sidamo. Po otwarciu paczki momentalnie wydostaje się z niej intensywna woń czekolady. Zmielenie porcji pozwala na dokładniejszą ocenę suchego aromatu – oprócz czekolady wyczuwam również tonę maillardowych zapachów, spośród których dominują prażone orzechy laskowe i migdały. Na końcu pojawia się także filigranowy aromat czegoś mlecznego, co mlekiem nie jest.
Świeży, mokry bukiet dopiero co zaparzonego espresso powtarza część charakterystyk – ciemna czekolada i orzechy. Rozkłada się również na niewyczuwalne wcześniej, delikatniejsze zapachy takie jak karmel i wanilia. Obecna jest również, w tle, przyprawowa korzenność, taka jak w pierniku. No i rozwiązuje się zagadka mlecznej obecności! Kojarzy mi się ona z zapachem palonego masła. Miał on coś z lodów serwowanych w kołobrzeskim amfiteatrze podczas tegorocznego Brewersa!
W smaku słodkie. Bardzo słodkie. Ciemna czekolada po raz trzeci. Ale taka dobra, nie, że od fioletowej krowy. Karmel po raz drugi. Do głosu dochodzi też wreszcie Etiopia, serwując parę wrażeń owocowych, borówkowych, które pojawiają się w tle. Kwasowość bardzo stonowana, niska, ale wyraźna, na pewno jabłkowa. Zgaduję, że to sprawka Gwatemali.
Czas na połączenie z mlekiem. Robię flata według prywatnego standardu: podwójne espresso zalane około 150 mililitrami, spienionymi na bardzo cienko. Batonik Pawełek oraz cukierki z mieszanki wedlowskiej. Czarno na białym. Kiedy zamawiam w kawiarni mleczniaka, liczę po cichu na coś takiego!
No właśnie, po drugie. Wrażenia zaserwowane przez blend przypominały mi o dawnych, onirycznych już wręcz czasach, kiedy to w Święta naprawdę leżał śnieg, fragmentów kolęd słuchało się z kaset, a nie reklam sprzętu RTV, a logo TVP2 wyglądało jak Morgan Spurlock w trzydziestym dniu eksperymentu. Dzięki, Audun!
A oto receptura, która sprawiła mi najwięcej radości oraz sprzęt użyty do testu:
czas parzenia: 26-28 sekund
młynek: Mythos One
ekspres: La Marzocco Linea PB
woda: RO, 130 ppm
PS: Zerknij też na inne Kawy Miesiąca, które są w grudniu!