Pracując już jakiś czas tu, gdzie pracuję, potwierdza się to co zostało mi powiedziane na samym początku mojej drogi zawodowej – najważniejsza jest powtarzalność wysokiej jakości. Stąd myśl, że wszystko co daje nam ta powtarzalność i pomaga zachować tę jakość wykonywanych usług, jest po prostu dobre. Sprawdziłem, czy Puqpress wpisuje się w ten trend.
Puqpress, całkiem zabawnie brzmiąca nazwa. W sumie, jak to przeczytałem, pomyślałem o kuchennych rewolucjach Magdy Gessler i jej, nazwijmy to, niebanalnych pomysłach na niektóre zmiany na szyldach restauracji. Można by było się zastanowić w tym momencie, co by wymyśliła, gdyby rewolucjonizowała Coffeedesk. Albo lepiej o tym nie myśleć tak naprawdę. Co Magdy niech zostanie dla Magdy. Co dla kawy niech zostanie dla kawy.
No ale przejdźmy do meritum tego artykułu.
Puqpress, czyli nic innego jak automatyczny tamper, jest urządzeniem w kształcie przypominającym trochę jajko, a trochę zupełnie nic. Elementy składowe maszynki, takie jak widełki podobne do tych jak w automatycznych młynkach do espresso, umożliwiają nam stabilne wstawienie kolby. Dzięki czemu część wysuwna, czyli tamper ubije nam kawkę. Nie musimy praktycznie nic robić, maszyna sama wyczuwa obecność portafiltra i z automatu naciska, ciśnieniem jakie tylko sobie ustawimy i wyrazimy w kilogramach. Czyli stałość nacisku już mamy, a przecież każdy z nas tak naprawdę używa innego nacisku w trakcie tampowania kawki, tu ten element zanika! 15 kg jest 15 kg i więcej ani mniej nie będzie! Oczywiście 15 kg jest tylko przykładem. Czyli mamy zachowane to o co nam najczęściej chodzi – powtarzalność i sposób nacisku. Przy Puqpressie nie ma różnicy czy jesteśmy niscy, wysocy, rudzi, blond. Puqpress nie ocenia, każdy inny wszyscy równi.
Do tego dbamy o nasz komfort pracy, bo nie musimy się już garbić, schylać, dostosowywać postawę do miejsca w którym tampujemy kawunię. Koniec z nadwyrężaniem nadgarstka! Po prostu wrzucamy portafilter na widełki i czekamy mniej niż 2 sekundy żeby kawa w sitku została porządnie ubita! Wyobraźcie sobie, ile czasu można zaoszczędzić! Kiedy ręcznie ubijamy ziarno, zawsze musimy dokładnie sprawdzić czy wszystko jest w porządku, stanąć odpowiednio w stosunku do blatu i tym podobne operacje. Do tego ubicie kawy nie zawsze następuje tak samo mocno. Puqpress gwarantuje też zawsze równe ubicie co jest istotne aby zapobiec zjawisku kanałowania kawy. Równa ekstrakcja = równa droga do sukcesu.
Pomijamy wszystkie czasochłonne elementy – nie musimy badać palcami czy manualny tamper prosto leży na ziarnie, skupiać się na powtarzaniu takiej samej siły nacisku, a i tak koniec końców często popełniamy jakiś niechciany mikro bądź makro ruch, który partaczy całą ścieżkę, która ma nam dać pyszne espresko, ristretko, lunguniuniunio. Czego chcieć więcej? Nic tylko brać i puqać!
A, no i oczywiście mamy możliwość ustawienia siły nacisku z jaką chcemy ubić zmieloną kawę.
Bramy do kawowego sukcesu stoją przed nami otworem. Nic, tylko wejść w ich portal, a następnie przenieść się do świata niesamowitości, pełnego espresso, które zawsze będzie smakować tak samo, a przynajmniej bardzo podobnie?
Brzmi nierealnie?
Poczyniłem badania
Otóż, aby udowodnić wszystkim niedowiarkom postanowiłem poczynić pewnego rodzaju badania. W trzech podejściach robiłem serie po dziesięć espresso, w całkowicie normalnym, a nawet mniej niż normalnym tempie. Nigdzie się nie spiesząc, używając wszędzie wagi, cierpliwie czekając aż staruje mi filiżankę. Męcząc się ze zmieniającym co chwilę dozę kawy młynkiem, robiłem najpierw dziesięć podwójnych szotów używając tylko siły dłoni i pełnego skupienia starając się powtarzać dystrybucję oraz nacisk. Drugie podejście, to ręczna dystrybucja i używanie Puqpressu. A trzecie, to świat idealny, w którym użyłem dystrybutora ONA OCD (nie ma nic wspólnego z Agnieszką Chylińską), oraz Puqpressu.
Poniższe tabele przedstawiają po kolei dozę jakiej używałem do parzenia kawy, a było to 18,1 grama. Czem 0,1 ? Bo tak najczęściej wypadało z młynka, a moja cierpliwość w dzień badań się szybko kończyła. Dalej mamy uzysk – przyjąłem, że ratio 1:2 będzie akurat, wiadomo nie zawsze idealnie ścieknie ale chyba nie było najgorzej. Kolejna kolumna to czas w jakim szot się parzył. TDS, o którym Piotr pisał więc nie będę się powtarzać. No i ostatnia kolumna przedstawia procent ekstrakcji.
Zapraszam do analizy i wyciągania wniosków
Manualna dystrybucja oraz tamping.
Całkowity czas przygotowania tych szotów zajął mi: 18 minut, 9 sekund 10 setnych
Manualna dystrybucja, tamping przy użyciu Puqpress.
Całkowity czas przygotowania tych szotów zajął mi: 17 minut, 13 sekund, 9 setnych
Dystrybucja przy użyciu OCD, tamping przy użyciu Puqpress.
Całkowity czas przygotowania tych szotów zajął mi: 17 minut, 57 sekund, 4 setne.
W przypadku tych badań tym razem nie skupiałem się na smaku szotów, a jedynie na powtarzalności ich wykonania. Jak widzicie cyferki mówią nam dużo na temat opisywanego urządzonka. Reszta jest tylko i wyłącznie kwestią ustawienia młynka tak, aby napar smakował minimum bardzo dobrze! 😉
Tymczasem, bawiąc się nową zabawką i mając frajdę, że nie spapram espresso myślę o zbliżającym się brewersie. Może tym razem zamiast na gitarze zagram coś na urządzeniach, na których będę parzyć kawę? Bylebym nic sobie nie zrobił na tydzień przed startem jak w zeszłym roku 😉 A Wy zastanówcie się nad inwestycją i to raczej opłacalną, jak się okazało.
Niech tamp będzie z Wami
Obi Wan Świdriodi.