Wiem, że wielu z Was czeka na ogłoszenie nowego Przelewu Miesiąca niczym na informacje o gwiazdach na festiwalu muzycznym bądź wieść, że w ulubionym koktajlbarze zmieniono właśnie sezonowe menu. To proszę bardzo! Jest czerwiec, zatem Przelew Miesiąca wjeżdża, cały na różowo, prosto od Rubensa Gardelliego!
Kiedy dowiedziałem się, co będzie czerwcowym Przelewem Miesiąca, że będzie to Rwanda Mutovu spod szyldu Gardelli Specialty Coffees, przyznam, że byłem zaciekawiony mocno. Dlaczego? Bo jeszcze żadna Rwanda nie zapadła mi w pamięci jako wybitnie pyszna i arcyciekawa. Bywały dobre, ale nie leżały mi one w kwestii gustu. Zdecydowanie chętniej i częściej sięgam po kawy z innych części Czarnego Lądu. A tutaj dowiaduję się z opisu, że w różowej Rwandzi, obrabianej metodą na mokro, znajdę nuty maślanych karmelków (wiecie, tych co dziadek nimi częstował w pewnej reklamie lata temu), zielonych winogron, cytryny, cynamonu i… coli! Zatem wspomniany w nagłówku koktajlbar zaczyna mieć rację bytu…
Mielimy, parzymy!
Po zmieleniu z kawy unosi się bardzo słodki, przyjemny zapach, kojarzący się z marcepanem, melasą, cukrem i skórką z cytryny. Zaczyna się dobrze.
Standardowo, na pierwszy strzał idzie u mnie parzenie w dripie V60, który zawsze jest u mnie punktem odniesienia do następnych metod. Nie kombinując za dużo, ustawiłem 26 kliknięć na młynku Comandante, odważyłem 18g kawy i zmieliłem. Przelanie filtra i parzenie z użyciem 300g wody.
To, co pojawiło się już w czasie trzydziestosekundowej preinfuzji było bardzo interesujące. Wyraźnie czuć nuty świeżo startej skórki cytryny, a do tego bardzo słodka nuta tego znanego, słodkiego napoju gazowanego. Byłem przekonany, ze ta sugestia Rubensa Gardelliego na opakowaniu, żeby spodziewać się coli w tej kawie, będzie trochę na wyrost, a tu taka niespodzianka. Można też doszukać się nieco przyjemnych nut przypraw w zapachu.
Parzenie zajęło mi 3:15, dobrze zamieszałem serwerem i przelałem kawę do filiżanki. Nos od razu zaatakowały bardzo słodkie nuty coli i przypraw oraz dojrzałych owoców. Cytryna także dała się rozpoznać bez większych problemów. Pierwsze łyki i… z ust wyrwało mi się słodkie ojejku! Po raz pierwszy w życiu kawa z Rwany mi posmakowała i dała takie wrażenia sensoryczne. Przyjemne, lekkie body, wyraźna kwaskowatość cytryny, trochę owocowej słodyczy, mogącej się faktycznie kojarzyć z dojrzałymi, słodkimi winogronami i zaraz pod tym wyraźny smak coli. Do tego dość długi finisz i przyjemny, przyprawowy posmak.
Idąc tropem słodkich napojów i drinków, od razu nasunęła mi się smakowa koncepcja, że Rwanda Mutovu od Gardelliego powinna dobrze skomponować się w postaci Aeropress – toniku. Cytrusowe smaki, lekkie body i colowa słodycz plus wytrawny, gazowany tonik, brzmi jak idealny przepis na lato. Kawę zmieliłem drobno, 21 kliknięć na Comandante, użyłem 13 g ziaren i wybrałem nieodwróconą, klasyczną metodę parzenia w Aeropressie z pojedynczym filtrem. Odpaliłem stoper i za jednym razem wlałem 150g wody mocnym strumieniem, założyłem tłok i odczekałem do 1 minuty i 20 sekund. Po tym czasie intensywnie przecisnąłem kawę do naczynia po czym kilka razy ją napowietrzyłem, przelewając ją, schładzając przy okazji. Sprawdziłem smak samej kawy – mocna, wyraźna, cytrusowa kwaskowatość, delikatna szorstkość, orzeźwiający klimat zakończony przyjemną słodyczą. Do tego tonik i kilka kostek lodu. Sztosik!
Także Rwanda Mutovu spod różowego szyldu Gardelli Specialty Coffees to propozycja, która powinna bardzo Was zainteresować w tym upalnym okresie wiosny oraz początku lata. Zwłaszcza, że połączenie z tonikiem może być tylko punktem wyjścia do dalszych eksperymentów. Choć i tak w wersji saute, z dripka, będzie z pewnością ciekawym doznaniem smakowym i zapachowym!