Nie zawsze możemy pozwolić sobie na komfort picia kawy w domu bądź delektowanie się nią w kawiarni. Czasami chciałoby się ją przyrządzić gdzieś w biegu, w krótkiej przerwie w pracy, albo w podróży na koniec świata. Dlatego powstały takie rozwiązania jak Cafflano Klassic i Go-Brew, pozwalające zaparzyć kawę niemal wszędzie, nie zajmując przy tym dużo miejsca w bagażu. Czym się różnią i u kogo sprawdzą się idealnie?
Wszystko w jednym i (prawie) wszystko w jednym
Cafflano wszedł na rynek w okolicach 2015 roku. Wtedy dostałem model Klassic, a ciekawskich odsyłam do mojego bloga i testów sprzed czterech lat. Teraz przyszło mi zweryfikować swoje spostrzeżenia i porównać pierwszy model Cafflano do nowego wynalazku – Go-Brew. Przede wszystkim, warto odnotować rozwój południowokoreańskiej firmy, która postanowiła jeszcze mocniej eksplorować niszę parzenia dobrej kawy w podróży.
Przede wszystkim – czym różni się Cafflano Klassic od Cafflano Go-Brew? Wszak oba służą do przygotowania kawy metodą przelewową. Różnice są jednak spore.
Cafflano Klassic to zintegrowany kombajn do parzenia kawy. W stalowym kubku z zakrętką znajdziemy młynek żarnowy, stalowo-plastikowy filtr oraz konewkę do polewania kawy i oczywiście samo naczynie na kawę. Musicie przyznać, że upchanie tylu urządzeń w jednym robi wrażenie. Zwłaszcza, że w bagażu zajmuje niewiele więcej miejsca niż termos.
Natomiast Cafflano Go-Brew przypomina plastikową butelkę do wielokrotnego użycia, jakie można zobaczyć w modnych siłowniach. Jednak tu już nie znajdziemy wbudowanego młynka, ale jest za to dripper na papierowe filtry, co ma spore znaczenie, o czym za chwilę. Na pewno Go-Brew jest lżejsze od wersji Klassic – niecałe 300g vs niecałe 500g. Ma też nieco mniejszą średnicę. Na wysokość są prawie identyczne.
Używanie i parzenie kawy
Oba urządzenia są bardzo intuicyjne w obsłudze. Oczywiście chętnych odsyłam do instrukcji, jednak i bez niej można bez problemu zorientować się co do czego służy.
Cafflano Klassic
Po odkręceniu nakrętki, która po nałożeniu pokrywki służy za konewkę, ukazuje swoje wnętrze z młynkiem żarnowym na samej górze. Sam młynek można łatwo regulować od góry, odkręcając lekko śrubkę i ustawiając wysokość ząbkowanego kołnierza na gwincie. Same żarna są ceramiczne, czyli takie, jakie spotkamy w podstawowych modelach młynków ręcznych pokroju Porleksa, Rhinowares czy Hario. Jak na taką konstrukcję są nieźle usztywnione, ale oczywiście nie ma tu mowy o tak idealnym przemiale jak w Comandante. Jest wystarczająco dobrze, jak na propozycję podróżną.
Zaraz pod młynkiem jest stożkowy filtr wielokrotnego użytku. Czyli wsypujemy ziarna do młynka, kręcimy korbką (jest dość krótka, a gałka nie za duża, więc kręcenie wymaga wprawy) i kawa trafia od razu do filtra. Banalne i świetne rozwiązanie. Teraz wystarczy wykręcić młynek, odłożyć go na bok i do naszej nakrętki – konewki nalać gorącej wody i zacząć polewanie, dokładnie tak jak przy V60, Chemeksie czy innych metodach przelewowych. Nic prostszego. Po kilku minutach pod filtrem, w kubku, będzie gotowa kawa. Wystarczy wyjąć stożek i delektować się świeżo zaparzonym napojem gdzieś na końcu świata.
Konewka mieści maksymalnie 300ml wody i z takiej porcji zmieści się idealnie kawa w kubku (czyli ciut mniej niż 300).
Cafflano Go-Brew
Ten model wymaga już zewnętrznego młynka do kawy oraz papierowych filtrów z płaskim dnem, które są w zestawie. Mają nieco mniejszą średnicę niż z, na przykład, The Gabi Master A, ale sprawdzałem – zmieszczą się też i te. Go-Brew wystarczy rozkręcić – korek oraz szyjkę. Szyjkę odwracamy, wkładamy tam filtr, ten najlepiej jeśli przelejemy gorącą wodą, by pozbyć się papierowego posmaku, wsypujemy kawę zmieloną jak do kaw przelewowych i zaczynamy polewać wodą. Tu już nie ma wbudowanej konewki, dlatego trzeba użyć albo czajnika, w którym gotowaliśmy wodę, albo menażki, co może być już pewną sztuką. Ale nic strasznego i niemożliwego dla obieżyświatów.
Ciekawostką jest, że można zdjąć jeszcze taki zewnętrzny kołnierz, który opatula butelkę, i na nim postawić nasz dripper. Dzięki temu zyskujemy kilka centymetrów pod lejkiem i możemy zmieścić więcej kawy – zamiast 270ml, o których piszą w instrukcji, zmieści się 380ml.
Efekty
Różnice w smaku kawy pomiędzy tymi dwoma urządzeniami są dość wyraźne. Wynika to z kilku kwestii, z których najważniejszą jest użycie innego sposobu filtrowania. Przy siateczkowym filtrze kawa zawsze będzie miała wyższe body i cięższy smak. Choćby nie wiadomo jak dobry był młynek, nieco pyłu kawowego trafi do samego napoju, zaburzając jego czystość. Z drugiej strony, sporo osób, które przesiadają się ze zwykłych zalewajek na kawę przelewową docenia taką intensywność w smaku.
Go-Brew parzy kawę zdecydowanie bardziej czystą w smaku. Papierowy filtr zatrzymuje dużą ilość pyłu, tak jak w klasycznej kawie przelewowej z V60 czy Chemeksa. Oczywiście tutaj musimy zadbać o dostęp do jakiegoś zewnętrznego młynka, który może być zarówno bardzo podstawowym modelem, jak i wypasionym Comandante… A to też wpłynie istotnie na smak kawy.
Gdzie się sprawdzą?
Cafflano Klassic i Cafflano Go-Brew różnią się od siebie zdecydowanie. Pytanie, na której funkcjonalności zależy Wam najbardziej – czy skondensowaniu niemal wszystkich akcesoriów kawowych w jednym pojemniku, czy posiadaniu wygodnej serwero-drippero-butelki.
Klassic sprawdzi się, jeśli macie przerwę, chcecie przyrządzić sobie kawę, na przykład do śniadania na biwaku lub w górach i wypić w spokoju pełny kubek. Żeby wypić kawę, trzeba odłożyć na bok młynek, jak i stożkowy filtr. Sam kubek nie jest zakręcany, więc trudno będzie pić z niego w drodze. Można go tylko nakryć przykrywką z konewki.
Go-Brew wymaga natomiast dodatkowego młynka i wożenia ze sobą filtrów do kawy, tych falowanych, które nie są fanami zgniatania i deformacji w bagażu. Z drugiej strony, wyrzucając zużyty filtr, mamy jedno poręczne urządzenie, które bierzemy ze sobą i możemy pomalutku pić kawę w drodze, zakręcając szczelnie wedle uznania.
Nie ma sensu zatem wskazywać, które urządzenie ze stajni Cafflano jest lepsze. Oba są bowiem przeznaczone dla innego rodzaju podróżników!