Poszukiwania idealnego kubka termicznego trwają u mnie od lat. Przerobiłem te najtańsze, nieco droższe, niewywracalne, plastikowe, metalowe, czarne, niebieskie, szczelne, nieszczelne, itd. Zawsze jednak kubek termiczny przywodził mi na nos górski termos – ten charakterystyczny zapach poprzednich napojów, nieco blaszany aromat. Termos herbaciany „skażony” kawą zostawał termosem od kawy do końca swoich dni. Ten po herbatce miętowej, „pachniał” miętą jeszcze długi czas. Fellow wymyśliło więc mariaż metalu z ceramiką… i tak powstał Carter Everywhere Mug.
Ale… ale o co chodzi?
Carter Everywhere to kubek termiczny, który jest odporny na zapachy poprzednich napojów. Ceramiczna powłoka wewnątrz kubka jest odporna na wchłanianie zapachów oraz ma za zadanie dać pełne odczucie aromatów w kawie. Jest to istotne, ponieważ faktycznie kubki termiczne mają z tym duży problem. O ile niezaprzeczalnie utrzymują temperaturę, to niestety utrzymują również zapachy, odciski palców na metalowej obudowie oraz odbarwienia po kawie w środku. Na testy trafił do mnie Carter Everywhere Mug w matowej, białej wersji o pojemności 355ml – idealna pojemność dla mnie na co dzień jako dobra alternatywa kawy w pracy (ha! kawowa alternatywa do kawy biurowej, w alternatywny sposób przygotowana w domu i transportowana w alternatywnym kubku termicznym!). No więc… sprawdźmy to!
Design czytelniczko! Design czytelniku!
Wiele osób, które zobaczyło u mnie po raz pierwszy kubek od Fellow, myślało, że jest to głośnik bluetooth! Skojarzenia są słuszne, ponieważ widać dużą staranność i estetykę wykonania. Patrząc na Carter’a mam dziwny posmak jabłek na końcu języka… Pod pewnym względem, kubek faktycznie może przywodzić na myśl, nieosiągalny w Polsce, HomePod z kalifornijskiego sadu. Potwierdza to również miejsce zaprojektowania kubka – „design in San Francisco”.
Carter Mug przychodzi do nas w zadziwiająco minimalistycznej paczce, ponieważ kubek termiczny znajduje się w dołączonym pokrowcu (wykonanym w 100% z przetworzonych, plastikowych butelek) i jest jedynie zabezpieczony cienkim woreczkiem. Żadnych kartoników, styropianów, dużej liczby woreczków. Ciekawe i odmienne pakowanie! Początkowo sądziłem, powtarzając za misiami z bajki, że „ktoś pił z mojego kubeczka”, jednak naklejka producenta zapewniła mnie o oryginalności opakowania. Dodatkowo, skoro producent pakuje kubek tylko w pokrowiec i transportuje go w ten sposób, oznacza to, że temu pokrowcowi można zaufać jako ochronie naczynia.
Tutaj muszę przyznać, że nie miałem nic do zarzucenia kubkowi od Fellow, jeśli chodzi o wytrzymałość – w trakcie testów, pomimo różnych warunków, nie nabawił się żadnych rys, otarć czy wgnieceń. Zarówno podczas używania z pokrowcem, jak i bez niego. Dobrze rozegrana partia – good job Fellow. Samo etui wchodzi dość mocno na styk. Dzięki temu zestaw jest idealnie spasowany, a do picia nie musimy wyciągać go w całości z etui, wystarczy uchylić jego górę. Krawędź kubka jest lekko zaokrąglona i przyjemnie wyprofilowana – picie nie sprawia problemów i jest miłe dla ust.
Czym to pachnie? Czy to truskawki ze śmietaną?
Przechodzimy do sedna kubka Carter Everywhere Mug – odporności na zapachy. Zmysł zapachu jest bardzo istotny w degustacji i codziennym piciu kawy. Język pomaga określić słodycz, kwaskowatość, gorycz, słoność czy umami napoju bądź potrawy. To nos odbiera zapachy i dzięki zmysłom pozwala na interpretację poszczególnych odczuć węchowych. To właśnie nos czuje mango, truskawki ze śmietaną, colę, czekoladę, orzechy czy zioła. Gdyby tego było mało, to właśnie zmysł węchu, jest najsilniej związanym zmysłem ze wspomnieniami. Dlatego tak ważne jest, aby nie wykluczać nosa z udziału w kosztowaniu czarnego napoju (czy w ogóle kosztowaniu czegokolwiek).
Szeroka średnica urządzenia pozwala na jednoczesne smakowanie i wąchanie – podczas picia nos „wchodzi” do środka Carter’a, pozwalając na jego udział w piciu kawy. Szerokość kubka sprawia, że zmieści się on pod dripem Hario V60 czy AeroPress’em i praktycznie każdym, alternatywnym sprzętem, przeznaczonym do parzenia kawy. Podczas parzenia bezpośrednio do naczynia od Fellow wszystko stoi stabilnie i nie wywraca się nawet po kopalnianych tąpnięciach (testy na śląsku nie należą do najłatwiejszych).
Testy z temperaturą
Przeprowadziłem dwa testy z utrzymywaniem temperatury – teoretyczny z wodą oraz praktyczny z kawą. W teście „wodnym” wlałem monotlenek diwodoru o temperaturze 96°C. Po jednej godzinie woda miała temperaturę 90°C, po dwóch – 84°C, trzech – 79°C, po dwunastu – 50°C! Całkiem nieźle, zwłaszcza, że dobra kawa raczej nie będzie miała okazji poleżeć w kubku tak długo.
Drugi test był związany z zaparzeniem kawy w zewnętrznym serwerze, napowietrzeniu jej (przelaniu z serwera do miarki i znów do serwera) oraz przelanie do nagrzanego wcześniej kubka. Kawa, która wylądowała w Carter’ze miała 68°C – była bardzo ciepła ale już nie parzyła w usta, idealna do picia. Po trzech godzinach wnętrze oferowało temperaturę cieczy w 56°C oraz rozgrzewało w przyjemny sposób. Kawa była ciągle ciepła i idealna do biurowego drugiego śniadania w ciągu dnia. Po pięciu godzinach kubek oferował napój o temperaturze 44°C – ciągle sprawiał wrażenie ciepłego, nie stracił nic na wyrazistości aromatów, nie zyskał „smaku kubka” ani innych obcych zapachów. „Perfect match” z popołudniowym serniczkiem z białą czekoladą na spodzie oreo.
Jak to przekłada się na „everyday usage”? Parząc kawę rano w domu, mamy pewność, że w pracy będziemy się nią cieszyli, nadal w wysokiej temperaturze (no chyba, że wypijecie ją po drodze). Niezależnie czy kofeinę dawkujemy do drugiego śniadania czy do popołudniowego deseru – nadal będzie ciepła. Tutaj widzę największy potencjał propozycji od Fellow. Kubek jest idealnym miejskim towarzyszem – ładnie wygląda, dobrze trzyma temperaturę i nie sprawia problemów w transporcie. Idealnie nadaje się jako ekologiczny i osobisty kubek zabierany do kawiarni – zamiast korzystania z jednorazowych rozwiązań.
To jeszcze nie koniec!
Fellow zaskakuje nas od lat, a wszystko to za sprawą młodego i dynamicznego zespołu projektantów i wykonawców. Również w przypadku Cartera, Fellow postanowiło iść krok do przodu. Po wielkim sukcesie swoich kubków termicznych, postanowili wypuścić na rynek ich dwie ulepszone wersje. Pierwszą z nich jest Fellow Carter Move Mug, został on stworzony z myślą o podróżach. Sam design i powłoka została bez zmian, bo po co zmieniać coś co jest idealne? 🙂 Zmienił się natomiast kształt samego kubka. Producent postanowił go wydłużyć, tak żeby idealnie wpasował się do znanych wszystkim siateczek na napoje w plecakach, jednocześnie nie zmieniając optymalnej wielkości. Dodatkowo dołączył zatrzaskową osłonę przeciwbryzgową, która ma za zadanie spowalniać strumień podczas użytkowania oraz sprawiać, że dodatki typu saszetka herbaty, bądź plaster cytryny nie spowodują, że poparzymy się gorącym napojem lub go wylejemy. Najmłodszym ze wszystkich kubków jest Fellow Carter Move Mug 360 Sip Lid, ten z kolei powstał z myślą o kierowcach. Dzięki zakrętce 360° Sip-Lid możesz pić z każdej strony ustnika. Nie ma potrzeby używania drugiej ręki do odkręcania i trzymania zakrętki. Kubek ten co prawda nie posiada szczelnego zamknięcia natomiast jest on praktycznie bezobsługowy. Przy najnowszych modelach Fellow zrezygnował również z dołączania pokrowców, z których jak się okazało większość użytkowników nie korzystało.
Podsumowanie
Czy jest to więc idealny produkt, który sprawdzi się w każdym domu? Nie. Tak jak nie ma jednej określonej kawy, która zasmakuje wszystkim, tak nie ma kubka idealnego.
Fellow Carter to na pewno nietrzymanie zapachów, brak odczucia metalowego posmaku w pitej kawie, długie utrzymywanie temperatury, szeroki otwór umożliwiający pełne odczucia smakowo-zapachowe oraz mieszczący wszystkie znane akcesoria kawowe, minimalistyczny design, 100% szczelności podczas użytkowania oraz cienki rant, z którego przyjemnie się napić. Czy warto? Moim zdaniem TAK!