Ostatnim naparem podanym podczas ceremonii parzenia herbaty, w której brałam udział w Kioto, była tencha, herbata, z której po zmieleniu uzyskuje się matchę. Po trzykrotnym zaparzeniu mistrz ceremonii zproponował, żebyśmy skosztowali liści. Ich smak był łagodny, morski, z delikatnym umami. Ale czy na co dzień można jeść fusy z herbaty?
W Japonii liście herbaty traktowane są z namaszczeniem i nic w procesie produkcji się nie marnuje. Z najmłodszych i najcenniejszych liści powstają tencha, gyokuro i sencha, z dolnych i starszych – bancha, a z łodyg – kukicha. Z pyłu, który pozostaje po przesianiu liści przez sita, robi się konachę. Japońska filozofia szacunku do rośliny nakazuje wykorzystać jej potencjał w pełni, herbatę parzy się kilka razy, a po ostatnim z nich drogocenne liście trafiają do wypieków, sałatek albo na ryż. Zalany podawaną po posiłku zieloną herbatą ryż nosi nazwę ochazuke i poza herbatą dorzuca się do niego składniki pozostałe po obiedzie i do ostatniego ziarenka zjada ze smakiem. Ryż również jest szanowaną rośliną, której absolutnie się nie wyrzuca.
A jak jest z liśćmi herbaty poza granicami Japonii? Czy fusy z herbaty szkodzą, czy można je jeść albo pić? Odpowiedź jest zdeterminowana przez jakość docierających do nas herbat. O ile nie wracasz właśnie z Azji z nadprogramowym bagażem pełnym zielonej herbaty, albo nie kupujesz liści wysokiej jakości ze sprawdzonych upraw, zdecydowanie odradzałabym pomysły na zjadanie fusów. Będą gorzkie, cierpkie i twarde, zwłaszcza w przypadku herbat innych niż delikatne, japońskie zielone. Fusy można wykorzystać jako nawóz do roślin (tych lubiących lekko kwaśną ziemię, teina podnosi kwasowość gleby).
Jeśli jednak dysponujesz herbatą, którą delektujesz się podczas własnej domowej ceremonii, która smakuje morzem, trawą albo zupą miso, zachowaj fusy i dodaj do ulubionej sałatki, ciasta albo ryżu.