Każde urządzenie do parzenia kawy posiada dedykowane filtry – dripper, Chemex, Moccamaster… A co by było gdyby zaparzyć dripa z filtrem od Chemexa? Sprawdźmy!
Rzecz, którą dzisiaj chciałbym Wam zaprezentować jest zestawienie dwóch bardzo pasujących do siebie rzeczy, a tak bardzo rzadko łączonych ze sobą… I nie nie jest to gin z tonikiem ani whisky z colą (teraz wyleje się na mnie fala hejtu za to drugie, no trudno). Mowa dziś o filtrach do Chemexa w dripperze V60.
Często widzę na forach internetowych pytania o filtry do dripa, co jakie dają, które są najlepsze, których nie kupować, dlaczego te z gołąbkami są z gołąbkami, a nie z wróblami itd.
Natomiast w całej mojej kawowej karierze nie spotkałem się z tym, żeby ktoś zapytał czy filtry do Chemexa w dripperze są ok, więc, odpowiadając na to pytanie, zapraszam do lektury poniżej 🙂
Chemex vs. dripper
Zacznijmy od podstaw: czym różni się drip od Chemexa? Co wybrać: drip czy Chemex? Różnic między Chemexem a dripem jest kilka, ale łączy je podstawowa kwestia. Obie kawy powstają metodą przelewową z wykorzystaniem filtra (a raczej filtrów, bo różnią się od siebie i właśnie stąd ten eksperyment). Chemex to urządzenie, które łatwo pomylić z wazonem, ale wbrew pozorom nie służy do tego, żeby trzymać w nim kwiaty, a łączy w sobie zaparzacz i naczynie do serwowania kawy. Pod tą nazwą kryje się też kawa przygotowana w tym właśnie zaparzaczu. Więcej o historii Chemexa piszemy w tym artykule.
Natomiast drip to kawa przygotowana przy pomocy małego, poręcznego urządzenia – plastikowego albo ceramicznego drippera. Żeby zaparzyć drip, potrzebujemy dodatkowego naczynia, np. kubka czy serwera. W przeciwieństwie do Chemexa, którego nazwa jest nazwą własną, dripperem nazywamy podobne urządzenia różnych marek, np. Hario lub Loveramics. Do obu urządzeń zwykle wykorzystujemy inne filtry dostosowane do ich budowy. Do mojego eksperymentu wykorzystam dripper Hario V60 – absolutny klasyk wśród dripperów.
Kawa wykorzystana w eksperymencie
Kawa, która została użyta w tym eksperymencie to Etiopia Keramo z palarni Casino Mocca. Na początek oczywiście zrobiłem cupping z tą kawą. Przede wszystkim było to ziarno z bardzo intensywnym słodkim aromatem, który nawiązywał do słodyczy przypominającej bardzo dojrzałego melona, z bardzo delikatną kwasowości jabłek i borówek. Idealna kawa dla miłośników delikatnych kaw z niskim stopniem kwasowości. Mi osobiście bardzo przypadła do gustu.
Eksperyment z podmienionym filtrem
Zaparzyłem kawę dwa razy używając tej samej dozy, czyli 20g kawy na 300g wody, temperatura wody 96 stopni Celsjusza. Mielenie grube, mogę chyba śmiało powiedzieć, że zdecydowanie grubiej niż na standardowego Chemexa, gdyż zaparzyłem tą kawę metodą Tetsu Kasui 4:6. Wszystkich zainteresowanych tą metodą odsyłam do YouTube, gdzie sam Tetsu przedstawia co i jak oraz rozkłada swoją metodę na czynniki pierwsze.
Na pierwszy rzut spróbowałem niespróbowanego, czyli do plastikowego drippera V60 w rozmiarze 3 wsadziłem duży filtr od Chemexa składając go najprostszą metodą czyli 3 ścianki na „przód” i tyle. Oczywiście dokładnie przelałem filtr wodą tak, aby cały był dokładnie zwilżony i aby nie pozostawiał papierowego posmaku.
Zaparzyłem kawę wlewając najpierw 3 dozy wody po 60 g, w odstępach czasowych 35 sekund po to, aby uzyskać wyższą ekstrakcję kawy. Ostatnią, czwartą dozę 120g wlałem naraz, całość kawy zaparzyła mi się w 3 minuty 45 sekund. Oczywiście po zaparzeniu dokładnie ją zamieszałem i zmierzyłem TDS, który wynosił 1,58. Czyli kawusia została zaparzona aż piszczy. Bałem się, że tak wysoki wskaźnik TDS da mi wyczuwalną gorycz w tej kawie. Dlatego, aby aż tak bardzo się nie zawieść, odlałem filiżankę kawy i zostawiłem na pół minuty, tak, co by mi przestygła i żebym nie płakał z goryczy i poparzenia sobie języka.
Wtem nastała wiekopomna chwila, łyknąłem śmiało, tak jak się łyka, gdy jest okazja, żeby łykać małe dozy mocnych rzeczy. I tak samo ja zrobiłem, lecz bez mocy, której się spodziewałem.
To co się stało przerosło mnie, bo nie pamiętam, kiedy ostatni raz, jak tamtego dnia, gdy wydarzył się ten eksperyment, piłem tak dobrą, tak czystą, tak transparentną i tak pełną wszystkiego kawę!
Idealnie wyodrębnione były słodycz melona i truskawek, wspierana przez bardzo przyjemną kwasowość jabłek i borówek. Aftertaste (posmak) był czysty i może nie za długi, ale bardzo przyjemny. Nim się zastanowiłem, kawa zdążyła zniknąć, wypita przez moich przyjaciół zza baru.
Klasyczne parzenie z filtrem do drippera – porównanie
Ośmielony tym eksperymentem podjąłem drugie zaparzenie, tym razem standardowo, używając filtrów do dripa 03. Wszystko zaparzyłem w ten sam sposób – oczywiście czas parzenia był trochę krótszy ze względu na grubość, a co za tym idzie przepuszczalność filtra do drippa, która jest dużo większa niż w przypadku grubego filtra do Chemexa, co dało mi czas 3 minut i 10 sekund.
Po zaparzeniu oczywiście zamieszałem kawą i zmierzyłem TDS, który wynosił 1,54. Niby nie dużo mniej, ale jednak mniej. Przez co z tyłu głowy siedziała mi świadomość, że ta kawa będzie jeszcze lepsza, pełniejsza, aftertaste będzie dłuższy i bardziej soczysty, skłaniający mnie do wzięcia kolejnego łyka.
Odlewając do filiżanki i czekając minutę na bieg wydarzeń przebierałem stopami z miejsca na miejsce, nie mogąc się doczekać wesołego cuppingowego gwizdania na całą kawiarnię. I stało się co miało się stać i siorbnąłem sobie. A co za tym idzie, powiem szczerze – rozczarowałem się.
Fakt ta kawa była bardzo ok, miała zdecydowanie bardziej uwypukloną słodycz, która dominowała nad kwasowością, która delikatnie ją wspierała. Było przyjemnie to fakt, ale nie zachwyciło mnie tak jak w przypadku pierwszej próby. No i aftertaste, na który tak bardzo liczyłem. Faktycznie był dłuższy, bardziej soczysty, ale jednocześnie pojawiła się w nim delikatnie drapiąca i nieprzyjemna goryczka, która mi osobiście psuła cały obraz kawy, którą próbowałem przy pierwszym parzeniu.
Wnioski?
Jeśli chcecie otrzymać jeszcze bardziej czysty, ale i o krótszym posmaku napar to filtry do Chemexa w dripperze są jak najbardziej ok rozwiązaniem.
Oczywiście mógłbym dalej kombinować z dobieraniem proporcji, grubością zmielenia, temperaturą wody i innymi czynnikami, wpływającymi na efekt końcowy zaparzenia, jednak myśląc logicznie – gdy Wy teraz czytacie o tym w domu, to czy kupujecie 3 paczki tej samej kawy po to by jedną „zmarnować” na ustawianie przepisu, drugą żeby wprowadzić poprawki, a trzecią na to, żeby się raczyć właściwym napojem? No chyba nie. Dlatego podsuwam Wam proste, skuteczne i miłe rozwiązanie.
Czas spełniać powoli postanowienia noworoczne, których nie mam, więc dalej będę miał po prostu postanowienia danodniowe (świetne słowo), a Wam w nowym roku życzę wszystkiego co dobre. Żebyście się nie przejmowali pierdołami i cieszyli się z pierdół, bo świat się z nich właśnie składa.
Wasz na zawsze,
Świdson