Historia nie kłamie… Według niektórych, nazwa „Bydgoszcz” pochodzi prawdopodobnie od prasłowiańskiego słowa „byd”, które oznaczało pobudzać oraz „goszcz” lub „gost”, nawiązującego do gościnności. Oba składniki znajdziecie pod jednym adresem: Śniadeckich 30 – w Audun Coffee. Mistrzowie fachu, o czym świadczy mistrzostwo świata roastingu w 2015 roku osiągnięte przez Auduna Sorbottena, a także trzecie miejsce zdobyte przez Mateusza Karczewskiego w 2019 roku. To mówi bardzo dużo o dobrej jakości. Audun jako marka jest mistrzem powtarzalności, balansu i czystości jeśli chodzi o to, co się dzieję w filiżance. A jak to wygląda w praktyce?
Peru Salva Andina
Salva Andina to kooperatywa, w skład której wchodzi 618 pomniejszych farmerów posiadający kilka hektarów ziemi. Za lot kawy miesiąca odpowiada 14 z nich. Kawa uprawiana jest na wysokości 1400-2000 metrów, na wzgórzu przy Cajamarca (proszę sobie wygooglować, bo jest to całkiem ładne miasto). Uprawia się tam głównie Bourbon, Caturra, Pache oraz Catuai, zapewniające nam dużo balansu po zaparzeniu. Farmerzy są tutaj alfą i omegą – samodzielnie suszą, myją i fermentują kawę.
Co w filiżance?
Parząc espresso kwietnia, stwierdzam jedno: jest przesłodkie! Do mojego idealnego szota użyłem 19,5 grama kawy, którą zmieliłem na grubość 7 klików Comandante (pierwszy klik liczony od kiedy opada korbka). Ponadto: woda około 95 stopni, czas parzenia to 26 sekund i 35 gramów tego, co do filiżanki wpłynęło. A tam dużo karmelu, wanilii, cukru muscovado oraz konfiturowych pomarańczy, które zostawiają lekką i przyjemną kwasowość.
Zdecydowana okrągłość. Kawę poczujecie w każdym punkcie języka. W aromacie pobrzmiewają owoce leśne, maliny czy słodkie migdały. Jeśli dolejecie mleka, otrzymacie sernik. Serio. Klasyczne cappuccino na pojedynczym espresso smakuje jak sernik nowojorski z dużą ilością wanilii, brązowego cukru oraz kwasowymi jeżynami – tak, jak w sernikowych polewach.
Kawiarkowe espresso
Co kawiarka, to inne zasady. W tym wypadku dużo zależy od tego, jakiej wielkości jest zaparzacz oraz jak przekazywana jest temperatura przez płytę gazową czy indukcję. Pamiętajcie, by z szacunku do waszej kawiarki czyścić ją na bieżąco, a ona z pewnością się odwdzięczy. Czysta kawiarka oznacza dobre napary. W przypadku espresso kwietnia jest to smakowa wyprawa do lasu: mnóstwo borówek, malin, jeżyn oraz migdałowej słodyczy – zarówno w smaku, jak i w aromacie. Jeśli chodzi o przepis: moja kawiarka mieści 21 gramów kawy zmielonej na grubość 11 klików Comandante (wiadomo, że pierwszy klik liczony od kiedy opada korbka). Do dolnej części wlałem około 55 mililitrów gorącej (90 stopni) wody i postawiłem na palnik. Po upływie półtorej minuty uzyskałem gotowy napar przypominający espresso – bardzo rześki i przyjemnie owocowy.
Jako osoba, która nigdy fanem kaw z Peru nie była, szczerze polecam espresso kwietnia z Peru! Genialny, słodki szocik może zastąpić najlepsze ciasto z cukierni. Za dodatkowy plus uznać można to, że ziarno jest – i tu uwaga – kompatybilne z nami. Cokolwiek z nim zrobimy, zawsze wyjdzie nam coś ciekawego (jak w przypadku mojej kawiarki). Gorąco polecam! Trzymajcie się w kwietniu tak, jak i przez cały rok.