Mamy maj. Kwitnie rumianek i czeremcha, żółci się rzepak, zielenią oziminy. W ten, wydawałoby się nienaruszalny, obraz sielanki i spokoju swe postawne cielsko ładuje Opolski Goryl. Majowe espresso miesiąca!
Gorilla Blend to mieszanka wymyślona przez chłopaków z Hard Beans. Składają się na nią myte, amerykańskie ziarna z Peru (75%) i Kolumbii (25%). Zobaczmy co prezentuje ta małpa wychodząc na żer!
Aromat suchy
Po pierwszym niuchu już wiem, że to samiec alfa. Bardzo wyraźny i ciężki aromat gorzkiej czekolady, melasy i włoskiego orzecha. Nie będzie spokojnej zabawy, ni spacerku. To na pewno.
Aromat mokry
Jest i pierwszy szocik. W aromacie pojawia się słodowość, orzech włoski i gorzka czekolada. Może i trochę lukrecji? W tle migocze gdzieś zapach tytoniu fajkowego. Ale takiego z wyższej półki. Jak kiedyś, za małolata, kiedy kupiło się pierwszą fajkę i pierwszy tytoń, a potem ktoś, kto się na tym zna stwierdził, że to lipa. I dał powąchać taką naprawdę porządną mieszankę z namiastką dobrego Kentucky.
Smak
Oto receptura, która okazała się najbardziej optymalna:
doza: 16 g
uzysk: 32 g
czas: 28 s
Czyli bardzo klasycznie. Stare, dobre jeden do dwóch.
Powraca na język włoski orzech, słodowość i słodycz melasy. Jest ciężko i intensywnie. Fani klasyki na pewno nie będą zawiedzeni. Zaryzykuję stwierdzenie, że zadowoleni wręcz! Raczej nie doszukamy się elementów owocowych. Kwasowość, która również jest wyraźna przypomina raczej tę obecną w dobrej, gorzkiej czekoladzie. W posmaku też słodko – strzelam w nugacik!
Goryl charakteryzuje się też bardzo dużym, obfitym i gęstym ciałem. Ale to chyba było jasne już na początku.
Mleczko
Coś mi mówi, że będzie ciekawie. Bazując na doświadczeniach z poprzednich chwil, spodziewam się mlecznej kawy w klasycznej definicji. I bum – jest ogromna, gęsta słodycz. Orzech włoski transmutuje w laskowy. Flat white wjeżdża jak czekoladowo-orzechowy baton w płynie. Nie uświadczysz tego we Włoszech, ale też nie w pierwszej lepszej trzeciofalowej kawiarni. To jest Gorilla Blend i już.
Ale ziółka, ci opolscy kawiarze. Wypuszczają na stan kompromis lepszy, niż ten z 1850 roku. Wszystko, co dobre z klasyki spotyka tu się ze słodyczą i posmakiem typowym dla kaw jakości specialty.
Nie wiem jak miałbym zapisać onomatopeję wyrażającą okrzyk goryla. Musicie zadowolić się tym razem nudnym, oklepanym smacznego. Aghrrrhhhrhhraaa!