Marcin Rzońca w swej recenzji majowego przelewu ładnie opisał historię SIMPLo. Nie pozostaje mi nic innego, jak ładnie opisać historię espresso maja, które również zostało spakowane w balocik z logo tej palarni.
Mamy tu do czynienia z blendem o nazwie Light Years. Blendem jakich kaw? Ano właśnie. Palarnia nie podaje nam tych informacji! Jest nazwa produktu, kilka słów o jego charakterystyce i parę notek sensorycznych. Widzimy, że ma być PROSTo.
Aromat suchy
Na pierwszy rzut oka ziarna wyglądają na wypalone stosunkowo mocno. Nie mieni się tu na pewno szwedzki cynamon. Raczej głębsza, czekoladowa barwa, co koresponduje z pierwszym wrażeniem w zapachu. Oprócz tego wyraźna słodowość, nuty karmelowe i lukrecja.
Aromat mokry
Tutaj słodowość i lukrecja na pierwszym planie. Oprócz czekolady i orzechów włoskich przebija się też lekka przyprawowość, jakieś historie pieprzowo-anyżowe. Aromat jest intensywny i głęboki. W zdecydowany sposób zaznacza swoją obecność!
Smak
I ponownie na pierwszym planie kakao i czekolada w wersji deserowej. Bardzo wysokie, gęste body. Jest też karmel i te przyprawowe rzeczy. Lukrecja i słód obecne przez cały czas. Kwasowość zaznaczona, choć minimalna. W tym blendzie ewidentnie chodzi o klasyczne smaki w espresso: słodycz, lekką goryczkę, maillardowe charakterystyki i gęste ciało.
Mleko
Light Years idealnie komponuje się z mlekiem! Tym razem sprawdziłem i flatwhite’a, i cappuccino. W obydwu przypadkach kawa zachowywała swoje cechy charakterystyczne i była po prostu łagodzona spienionym mlekiem. Zwiększała się słodycz i kremowość, a goryczka znikała niemalże całkowicie. Zauważalne nuty karmelu, mlecznej czekolady i orzechów.
Receptura
Z powodu trochę mocniejszego palenia operowałem na uzysku trochę mniejszym, niż przy większości jaśniejszych ziaren. I tak oto najlepszym rezultatem okazały się:
doza: 18 gramów
uzysk: 34 gramy
czas: 27 sekund
Wrzucajcie Light Years w swoje ekspresy, kawiarki i jazda w nadświetlną!