W marcu jak w garncu, a jak w garncu to najlepiej, żeby było dużo i dużo się działo. Bo jak się dzieje to nie ma nudy, a jak nie ma nudy to jest zawsze weselej, a jak jest wesoło to wszystkim się żyje lepiej, a jak wszystkim się żyje lepiej to wszystko jest łatwiejsze, a jak wszystko jest łatwiejsze to się tego wszystkiego jeszcze bardziej chce!
My też jeszcze bardziej chcemy, żeby było fajnie i smacznie, więc mamy dla Was kawę, która jest pyszna, nie da się jej zepsuć i powinna przypaść do gustu każdemu miłośnikowi espresso! Co więcej, zawsze powtarzam i będę powtarzać, że kluczem do sukcesu jest klasyka, a tutaj mamy do czynienia z klasyką w najlepszym wydaniu!
Tam, gdzie wiatr wieje najsilniej…
Teraz mógłbym zadać Wam pytanie w języku obcym: „How Are You Brewing?”, a z tą kawą odpowiedź będzie brzmiała na pewno: „Thank you, very good!” – a my już wiemy, że to warszawski HAYB stoi za wypaleniem tych ziaren!
Dalej nie zdradziłem, co to za kawa, więc przedstawiam Wam już oficjalnie Brazylię Fazenda Barinas Natural!
Fazenda Barinas to farma założona w latach 50 XX wieku przez Castro Alvesa, samo Barinas oznacza „tam, gdzie wiatr wieje najsilniej”. Ta plantacja rodziny Alves stanowi swoistego rodzaju wzór, jeśli chodzi o jakość upraw kaw specialty! Właśnie tam możemy obserwować najwyższe standardy związane z technologiami na farmie i badaniami jakości upraw.
Jest to kawa odmiany Bourbon Amarelo, która powinna się charakteryzować wysoką słodyczą z jednocześnie kompleksowym smakiem. Do tego, wszystkie jej składowe będą zdecydowanie bardziej transparentne, dzięki naturalnej obróbce, która wzmocni Wasze doznania sensoryczne!
Parzymy!
No ale – do rzeczy! Parząc espresso marca użyłem 18g ziaren kawy. Zmieliłem ją tak, aby czas parzenia wynosił około 29 sekund przy uzysku około 40g espresso. Temperatura wody ok. 95 stopni Celsjusza. Oczywiście to wszystko odbyło się przy pomocy ekspresu kolbowego.
Po pierwszym łyku wiedziałem już, że jestem zakochany w tej kawie po uszy! Dlaczego? Właśnie ze względu na jej kompleksowość.
Na początku mój cały aparat sensoryczny wypełnił się smakiem mlecznej czekolady, która łączyła się z bardzo przyjemną kwasowością dojrzałych owoców leśnych. Co więcej, ta kawa jest na tyle gęsta w konsystencji, że dokładnie rozlała się i pokryła moje wszystkie kubki smakowe, utrzymując się bardzo długo na języku i nie dając o sobie zapomnieć ani na chwilę po jej wypiciu. Z łakomstwa zrobiłem sobie kolejne espresso (zazwyczaj po pierwszym mam już dosyć). Tym razem było inaczej! Przy drugiej filiżance doświadczenia były identyczne – kompleksowość tej kawy zachwyca!
Ponadto finisz, który przypomina owoce kandyzowane, które wynikają z potraktowania ziaren naturalną obróbką, wciąż ze mną pozostawał.
Po wypiciu espresso stwierdziłem, że nie dość, że ta kawa gra sama w sobie, to na pewno będzie stanowić idealną bazę pod kawy mleczne.
Z mlekiem
Jak pomyślałem, tak zrobiłem i od razu pospieszyłem do maszyny, aby wstawić kolejnego szota i spienić mleko. Skoro klasyczne ziarno, to i klasyka w filiżance, czyli cappuccino! Nie zawiodłem się – słodycz mleka idealnie połączyła się z nutami słodkich owoców i czekolady, które dały mi w efekcie końcowym poczucie orzeźwiającego deseru lodowego, na który za kilka miesięcy będzie sezon… Dzięki tej kawie możemy sobie wyobrazić już teraz, jak to będzie cudownie, kiedy będziemy doświadczać właśnie takiego orzeźwienia w gorące dni, ale zanim one nastaną – do Waszej dyspozycji jest nasza kawa miesiąca!
Nie zostaje mi nic innego, jak zachęcić Was do próbowania właśnie tych ziarenek. Co więcej, kawy brazylijskie wchodzą teraz na bardzo wysoki poziom i nie inaczej jest w przypadku naszego espresso miesiąca!
Tymczasem, trzymajcie się mocno, dbajcie o siebie, bo przed nami jeszcze kwiecień plecień, a jak go przetrwamy to już wszystko będzie ok! 🙂
Wasz Świdi.