Na rynku urządzeń do parzenia kawy nie może być chwili spokoju. Co chwilę ktoś kogoś przepycha z nowymi pomysłami i rozwiązaniami. W to wszystko wplątała się koza Gina i próbuje znaleźć swoje miejsce w stadku. A że jest smart…
Konstrukcja i założenia
Gina to propozycja Goat Story na dripa i nie tylko. W założeniu Koza Gina ma być urządzeniem, które prócz tradycyjnego dripka pozwoli zaparzyć kawę trochę w stylu Clevera oraz być wieżą do przygotowania cold-dripa. Wszystko to okraszone minimalistycznym designem oraz smart-funkcjonalnością w postaci wbudowanej wagi i łączności bluetooth, by móc łączyć się z niezbędną do obsługi Giny aplikacją.
Gina składa się z trzech, głównych części – podstawy z wbudowaną wagą, bluetoothem i wejściem usb do ładowania akumulatora oraz stelażem, na szczycie którego mocuje się drugą część – ceramiczny dripper z zaworkiem. Do tego w pudełku znajdziemy szklany serwer. Ciekawostką jest dołączony dodatkowy element – szklane naczynie potrzebne do przygotowania cold-dripa.
Całość sprawia dobre wrażenie, jest wykonane z dobrej jakości materiałów – metalu, szkła oraz ceramiki.
To, co może zaskakiwać, to brak jakiegokolwiek wyświetlacza, skoro to urządzenie typu smart oraz wyłącznika.
Obsługa
Skoro już mowa o wyświetlaczach, pora przejść do obsługi kozy. Gina definiuje siebie jako smart coffee instrument. Jest o tyle smart, że bez smartfona się nie obejdzie. Aby móc obsłużyć kozę i nakarmić ją kawą, najpierw trzeba zainstalować specjalną aplikację o nazwie… Gina (sic!). Dopiero wtedy uzyskujemy dostęp do możliwości parzenia kawy. Brzmi dziwnie, prawda? Przecież aplikacja za nas nie mieli i nie polewa wodą. Jednak oprogramowanie odczytuje wszystkie dane z urządzenia – ilość kawy czy wody.
Aplikacja Gina jest dość prosta w obsłudze, choć w pewnych momentach wydaje się być ona mało logiczna. Na szczęście, to tylko program, więc zmiana interfejsu w przyszłości to tylko kwestia aktualizacji. Poza tym, można się przyzwyczaić do praw rządzących tą aplikacją.
A sprowadza się ona do wyboru trzech trybów parzenia – klasycznego pour-over, przez immersję oraz cold-drip. Przy pierwszym uruchomieniu każdej metody zostajemy zapytani, czy chcemy zapoznać się z filmem instruktażowym dotyczącym konkretnego sposobu parzenia. Później nie pozostaje nic innego, jak odmierzyć odpowiednią ilość kawy (tu jedna rzecz w aplikacji mnie zirytowała najmocniej – mimo możliwości ręcznego wprowadzenia ilości kawy, nie można było przejść do następnego ekranu bez odważenia tych ziaren przez urządzenie), zdefiniować proporcje i zacząć parzyć.
Parzenie
W przypadku klasycznej kawy przelewowej, wszystko sprowadza się do systematycznego polewania. Aplikacja wskaże, ile wody zostało już wlane i w jakim czasie. Nie ma tu natomiast takich efektownych wykresów tworzonych na żywo, jak choćby w aplikacji dołączanej do wag Acaia.
Ze względu na zdecydowanie węższy otwór w podstawie drippera niż w klasycznym V60, konieczne jest grubsze mielenie niż zwykle przy takiej metodzie, nawet używając tych samych filtrów. Po wlaniu odpowiedniej ilości wody, aplikacja oznajmi nam to sygnałem dźwiękowym, podobnie, gdy upłynie czas. Gdy w serwerze znajdzie się pożądana ilość kawy, możemy zakręcić zawór pod dripperem, by już nic nam nie kapało i zakończyć parzenie w aplikacji. Wówczas zostaniemy poproszeni o zdjęcie serwera z wagi, a aplikacja policzy realny uzysk (czyli nie ile wody wlaliśmy, a ile kawy znalazło się w serwerze, a to dwie, różne wartości) oraz poda resztę danych, jak choćby czas parzenia. Mamy możliwość dodania własnych notatek, podania temperatury wody czy stopnia zmielenia i zapisać wyniki w historii.
Drugą metodą parzenia, na jaką pozwala Gina to tak zwana immersja. Polega ona na wsypaniu kawy do filtra umieszczonego w dripperze i zakręcenia zaworka pod nim. Dopiero wtedy zalewamy całość wodą, która nie przelatuje od razu do serwera, tylko przez kilka minut wyciąga z kawy jej walory smakowe. Dopiero po pewnym czasie otwieramy zawór i czekamy aż zaparzona kawa przeleci do serwera. Tu przydaje się dołączana, ceramiczna pokrywka, którą można założyć na górę drippera, by ograniczyć stygnięcie.
Trzeci sposób jest najbardziej nietypowy, czyli cold-drip. Tu trzeba posłużyć się dodatkowym modułem z zestawu. Jest to szklany pojemniczek z tłoczkiem oraz papierowymi filtrami, do którego wsypuje się zmieloną kawę. Ten umieszcza się w górnej części serwera. Natomiast do drippera wsypujemy kostki lodu. Topniejąca woda powoli będzie skapywać na kawę i przesączać się do serwera. Całość może trwać nawet i cały dzień, więc warto uzbroić się w cierpliwość.
Efekty
Czy Gina to rewolucja? Tego powiedzieć nie mogę. Na pewno jest to integracja kilku metod w jednym urządzeniu, a to już plus. Osoboście mam zastrzeżenia co do pomysłu obsługi Giny tylko i wyłącznie przez aplikację. Dodanie niewielkiego nawet wyświetlacza z wagą i stoperem, umożliwiające manualne parzenie byłoby sporym ułatwieniem. Przymuszenie do używania sprzętu przez zewnętrzne oprogramowanie zabiera jednak nieco czasu oraz wygody, ale z drugiej strony, aplikacja pozwala na podanie dużej ilości zmiennych i zwiększenie precyzji parzenia oraz kontrolę powtarzalności. Zwłaszcza podawanie ostatecznego uzysku jest parametrem, na który zwraca się uwagę.
Gina dobrze wpisuje się w trendy smart-urządzeń i myślę, że na pewno znajdzie swoich zwolenników.