Wyobraźcie sobie taki obrazek: lato, zero chmur, jakieś milion stopni w słońcu, ale Wy jesteście po szyję zanurzeni w chłodnej, krystalicznie czystej wodzie, bryza z wodospadu zrasza przyjemnie twarz, dookoła spokój, zieleń, ptaszki śpiewają. Fajnie? Widzicie, ja tak się czuję za każdym razem jak wypiję dobrze zaparzoną, orzeźwiającą, zimną kawę – trwa to dosłownie chwilę, ale w końcu dla takich chwil warto żyć, nieprawdaż?
Świetne przepisy na cold brew i Aeropress na zimno hulają już po naszym blogu. Dzisiaj puścimy nieco wodze fantazji, bo przecież każdy barista ma w sobie coś z barmana 😉
Oto trzy przepisy na mrożone kawy, które sprawią, że poczujecie przyjemne mrowienie na pleckach.
Zacznijmy od wariacji na temat znanego i modnego już od kilku lat Tonic Espresso. Zaczęło się w 2007 od imprezy pracowniczej w skandynawskim Koppi, gdzie z braku lepszego pomysłu ktoś połączył resztę toniku, kawy i syropu. Od tamtej pory miłość do tego drinka zatacza coraz szersze kręgi. Co sprawia, że jest tak uwielbiany? Dobrze zrobiony idealnie balansuje smaki – gorzki, słodki i kwaśny, a do tego orzeźwia i odpręża jak gin&tonic po całym dniu w robocie. Moja propozycja smakowo zbliży nas do alkoholowego odpowiednika.
Grejtonicpresso
- 30ml espresso (ratio 1:2, 15 g dozy na 30 ml uzysku)
- plaster grejpfruta podzielony na mniejsze części
- 200 ml toniku (na przykład Fentimans)
- ziarno jałowca i rozmaryn
Do wysokiej szklanki wrzućcie cząstki grejpfruta i ugniećcie (możecie użyć tłuczka barmańskiego, łyżki lub łopatki – ważne, żeby grejpfrut puścił trochę soku). Następnie dodajcie 3-4 kostki lodu, tonic i espresso (po kostkach!), na koniec zgniećcie lekko w moździerzu ziarno jałowca (nie rozgniatajcie na pył, chodzi tylko o to, by go lekko uszkodzić, możecie też zgnieść je za pomocą noża tak, jak to się robi w przypadku ząbków czosnku) i dorzućcie do drinka wraz z rozmarynem.
Co się stanie jak połączymy dwa płyny o wysokiej kwasowości? Otóż, w przypadku naszego następnego drinka 2+2 nie równa się 4, ponieważ, gdy zmieszacie ze sobą ultra owocowe espresso i świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy, to dostaniecie słodką, tropikalną bombę. Tutaj o jakości orzeźwienia nie decyduje ilość lodu, tylko krótkie, szokowe schłodzenie espresso.
Orange Bomb
- 40 ml espresso (najlepiej Etiopia obrabiana na mokro, doza 15,5g – uzysk 42g) wylane na dużą ilość kostek lodu i wyszejkowane przez maksymalnie 10 sekund, a następnie odcedzone
- 180 ml świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy
Do szklanki o pojemności 250-300 ml wrzućcie jedną dużą lub dwie małe kostki lodu, wlejcie sok, a następnie schłodzone espresso (po kostkach/kości!). Co poczujecie? Jakby tuzin szczeniaczków się do Was przytuliło. A tak serio, to z tego połączenia wychodzi mnóstwo tropików – mango, brzoskwinia, pełno słodyczy i przyjemna kwasowość.
Ostatnia propozycja nie będzie dla każdego, tylko dla mocarzy, przyzwyczajonych do dużej ilości kofeiny. Dlaczego? Przedstawiam Wam kawę typu zwyrol, kofeinowe kombo:
Long Island Ice Coffee
- 30 ml espresso – im bardziej owocowe, tym lepiej – może być Kenia, Kostaryka, Kolumbia
- 30 ml matchy rozrobionej w wodzie (pół łyżeczki proszku, 30 ml wody o temperaturze 80ᵒC, porządnie wymieszajcie miotełką)
- 100 ml gazowanego napoju na bazie yerba mate
- 40 ml napoju z aloesem
Do największej szklanki, jaką znajdziecie w domu wrzućcie kostki lodu po sam brzeg. Dodajcie kolejno: yerba mate, aloes, matchę oraz espresso. Jako garnisz dorzućcie na wierzch cienki plaster limonki. Przed wypiciem wymieszajcie.
Po Long Island Ice Coffee poczujecie się jak na wakacjach, ale bynajmniej nie takich do leżenia. Drink w dłoni, techenko i tańce w basenie do białego rana – tego rodzaju atrakcje 😉
Kawa najlepiej smakuje w dobrym towarzystwie, sprzyjającym otoczeniu, a przede wszystkim w wolny dzień bez zmartwień. Zgadzacie się? Nigdy nie zapomnę smaku robionego „na oko” cold brew w słoikach, chłodzonego w rzece i wypitego na kajaku w trakcie spływu. Takie kawki smakują najlepiej i takich chwil życzę Wam jak najwięcej w nadchodzące wakacje!
Jako, iż nie lubię grejpfruta, i tez nie mogę go jeść ze względów zdrowotnych, wykorzystałam przepis na Orange Bomb, powiem Wam- rewelacja!!! Co prawda nie mam w domu typowej kawiarki do espresso, jednak mocny wywar z kawy tez daje radę. Dużą robotę dają tutaj kostki lodu. Pomarańcza tylko i wyłącznie świeżo wyciskana- za pierwszym razem wzięłam soczek z kartonika(nibysok) – nie polecam. Dziękuję za przepis. Pozdrawiam sącząc z kawusią i książką w ręku- Janina