Wiecie, co jest klawego w kawie? Że pochodzi ona z egzotycznych regionów świata, ma mnóstwo różnych smaków, zdeterminowanych przez miejsce pochodzenia. Jednak nawet, jeśli damy tę samą kawę dwóm różnym roasterom, smaki będą się od siebie różniły. Dlatego warto sięgać po znane nam ziarna w nowych odsłonach i poszerzać swoje smakowe horyzonty. Od niedawna możecie sięgnąć okiem za horyzont północno – wschodni, do Rygi i palarni Kalve.
Najpierw nacieszmy oczy
Z palarnią Kalve spotkałem się dwa lata temu w Rydze, w jednej z kawiarni. Ich opakowania – metalowe puszki z wzorzystymi, kolorowymi etykietami – są nie do przeoczenia. Nie pamiętam co akurat wtedy piłem, ale teraz na nowo mogłem odkryć te ryskie specjały.
Warto pamiętać, że to nie jedyna palarnia z Rygi, goszcząca na coffeedeskowych półkach. Znajdziecie tam również Rocket Beana. Tak, to ta palarnia od uwielbianej przez Was Magic Pussy!
Przyjechały do mnie trzy puszki, single, z Nikaragui, Kolumbii oraz Etiopii. To, co mnie zachwyca, to wygląd opakowań. Spore, zakręcane, metalowe puszki, obite tłoczonym papierem, z fantazyjnymi wzorami i rysunkami. Można na nie patrzeć godzinami.
Na etykiecie znajdziemy nie tylko informację o kraju pochodzenia, farmie czy profilu smakowym. Zawsze jest też dołączona krótka historia kawy bądź o jej producentach. Niewielka rzecz, a daje szersze pojęcie o tym, co pijemy.
W środku puszki kawa jest zapakowana w dodatkowy, foliowy woreczek. Można ziarna wysypać z niego bezpośrednio do puszki – zakrętka jest dodatkowo uszczelniona, więc poziom starzenia się kawy po otwarciu może być zbliżony do standardowych opakowań.
Smaki i zapachy
To, co kawy z Kalve mają ze sobą wspólnego, to ich średni stopień wypalenia. To nie są norwescy blondyni, tylko raczej brunatni Słowianie ze wschodu – i czuć to wyraźnie w smakach, które oferują te kawy. Zdecydowanie są to ziarna, które fajnie sprawdzą się w metodach przelewowych, ale śmiało można je polecić także tym z Was, którzy uwielbiają kawę z kawiarki i French Pressa.
Etiopia Shakiso Wako
Piękny, kawowy, trzeciofalowy klasyk w słodkim wydaniu. Wedle etykiety znajdziemy tu czarną herbatę, limonkę oraz kwiaty. To wszystko tutaj jest.
Zrobiłem cupping wszystkich trzech kaw, żeby dobrze zapoznać się z różnicami między nimi. Etiopia Shakiso od Kalve wypadła, jak dla mnie, najciekawiej, mimo że jest to przedstawicielka klasyki gatunku. Nie ma tu zaskoczenia i efektu zbierania języka z podłogi. Jest za to czystość smaku, wyraźne nuty limonki, bergamotki i landrynek cytrynowych, lekkie, zwiewne, kwiatowe nuty i herbaciany finisz.
Zdecydowanie lubi się z V60, czyli też współczesnym klasykiem trzeciej fali. 18g kawy, 300ml wody i czas parzenia w okolicach 2:30 to zdecydowanie dobry pomysł. Ta kawa nie jest fanką długiego parzenia, zdecydowanie ciekawiej wychodzi przy krótszych czasach, właśnie nie przekraczających 2:30.
Nikaragua La Ilusion
Bardzo lubię kawy z tego regionu świata. Są dla mnie pełne w smaku, często zaskakujące, zróżnicowane.
W przypadku kawy od Kalve, mamy do czynienia z ziarnami z obróbki na mokro. Na etykiecie wyczytać można informację o nutach pulpy pomarańczowej, herbaty ziołowej, czerwonych owoców oraz… maślanych ciasteczek!
Próbując tej kawy w cuppingu najbardziej rzuciło mi się na język to, jak jest treściwa. Pełna, dość ciężka, jak na kawę mytą, z dominującą słodyczą karmelu, ciasteczek, dojrzałych, czerwonych owoców.
Zdecydowanie najlepiej jest z nią eksperymentować w Aeropressie. Można z niej wyciągnąć wiele ciekawych rzeczy. U mnie sprawdziła się metoda odwrócona, 20g kawy, zalanie do pełna, przemieszanie i odczekanie do 2:00 minut, a następnie dynamiczne przeciśnięcie. Pozwala to na zachowanie ciekawej konsystencji i słodyczy, ale jednoczesne podkręcenie tych owocowych nut.
Opcja z ekspresem przelewowym oraz z kawiarką jest tu też jak najbardziej wskazana.
Kolumbia San Adolfo
Kolumbia to szeroka rozpiętość smakowa kaw, tak ogólnie. W tym zakątku świata znajdziecie i czekoladowe klasyki, jak i eksperymentalne nanoloty o epickich smakach. Spotkałem się z kolumbijskimi kawami, które smakowały owocami tropikalnymi, jogurtem, liczi czy truskawkami.
Wydanie od Kalve jest bardziej stonowane. Zdaniem ryskich roasterów znajdziemy tam nuty dojrzałych cytrusów, białych winogron oraz karmelu.
W cuppingu wyszły przede wszystkim nuty karmelowe przeplatane dojrzałymi, białymi owocami o niskim stopniu kwaskowatości. Stąd też najlepiej kawa sprawdzi się w kawiarce, jako uniwersalna kawa do ekspresu przelewowego, we french pressie lub w V60 u osób, które lubią stonowane, nie narzucające się smaki.
Komu, komu?
Kalve to propozycja dla tych, którzy szukają ładnych kaw na prezent, zwłaszcza dla osób, które jeszcze tak mocno nie weszły w świat kawy i nie chcecie ich paraliżować kenijskimi kwasami czy hipsterskimi obróbkami beztlenowymi o fantazyjnych nutach. Tu jest konkretnie, słodko, zbalansowanie, bezpiecznie.
A tutaj kilka słów prosto z samej palarni 🙂