Na modnych (lub modowych) portalach, pojawiał się ostatnio informacja pod tytułem “Dlaczego dietetycy nie radzą dolewać mleka owsianego do porannej kawy?”. Sprawdzamy czy to piękny click-bait, czy wartościowe informacje! Czy faktycznie coś z tym naszym owsem jest nie tak? Czas na fact checking!
Historia pewnego viralowego posta
Dietetycy zdecydowanie nie mówią tak, jak sugeruje tytuł popularnego artykułu. Za to na pewno mówi tak popularna blogerka-instagramerka, którą obserwuje zawrotna liczba 3.6 mln osób! Za kontem stoi francuska biochemiczka specjalizująca się w temacie glukozy. Na swoim koncie pokazuje wykresy wzrostu poziomu glukozy we krwi po zjedzeniu różnych produktów, często zestawiając ze sobą dwie alternatywy. Uwagę wielu osób przyciągnęło porównanie matcha latte na mleku owsianym i krowim. Obrazek pokazuje znaczny wzrost poziomu glukozy po wypiciu wersji z napojem owsianym w porównaniu do krowiego.
Wyświetl ten post na Instagramie
I gdyby zatrzymać się w tym miejscu, jak to zatrzymało się wiele opierających się na tym poście publikacji, to faktycznie, można by wyciągnąć wniosek, że może lepiej sięgnąć po inny napój, szczególnie jeśli zwraca się uwagę na indeks glikemiczny, insulinowy, czy po prostu ma zaburzoną gospodarkę węglowodanową. Z sekcji komentarzy pod postem blogerki również można wywnioskować, że wiele osób skróciło wniosek do: mleko owsiane jest złe. A to bardzo nie tak!
Co tak naprawdę pokazuje wykres w poście biochemiczki? Z innych postów autorki dowiadujemy się, że publikuje ona swoje własne wyniki poziomu glukozy. Wykres przedstawia więc jak na poziom glukozy autorki, danego dnia, od charakterystycznego dla niej poziomu wyjściowego (nie podanego, oznacza to, że nie musiał być na czczo i nie musiał być taki sam dla obydwu produktów), wpłynęło wypicie obydwu napoi. Nie są to więc dane naukowe, tylko anegdotyczne i przykładowe.
Sprawdźmy też jakiego napoju użyto w przykładzie. Na obrazku widnieje napój marki Pacific Foods, w składzie nie pojawia się cukier, jednak jest on o tyle nietypowy, że poza owsem ma też otręby owsiane, dzięki czemu udało im się znacznie podwyższyć poziom białka w porównaniu do innych napojów owsianych, ale także… węglowodanów, w tym cukrów prostych! W 100 g tego napoju jest 10.5 g węglowodanów! Nie dość, że to o 85% więcej niż na przykład napój „To nie mleko” marki Alpro, to po przejrzeniu 10 różnych produktów, wybrany napój ma wciąż o 30% więcej węglowodanów niż inna najwyższa znaleziona wartość.
A na koniec warto dodać, że blogerka biochemiczka, na swoim profilu promuje własną markę suplementów obniżających wzrost poziomu cukru we krwi (za jedyne 240 zł za 30 porcji)…
No dobra, to teraz fakty!
To wszystko nie zmienia faktu, że pośród wszystkich napojów roślinnych, to właśnie to owsiane faktycznie oferuje najwięcej węglowodanów, to absolutnie prawda. Poziom ten jest wciąż oceniany jako umiarkowany z perspektywy indeksu glikemicznego. Im napój będzie bogatszy w białko i tłuszcze (np. edycje barista), tym indeks ten będzie niższy, wpływają one bowiem na metabolizm węglowodanów.
Dla osób, które powinny uważać na poziom glukozy, rzeczywiście są lepsze opcje niż napoje owsiane, np. dowolny napój na bazie orzechów, soi, białka grochu, czyli takie, które oferują więcej białka i tłuszczu, a mniej węglowodanów. Nie oznacza to, że napoje owsiane są zakazane dla osób mierzących się np. z cukrzycą, po prostu trzeba kontrolować ich ilość, tak samo jak wszystkich innych produktów zbożowych.
Niektóre osoby deklarują także, że faktycznie nie czują się najlepiej po kawie z mlekiem owsianym. Jeśli problem zauważasz także po zjedzeniu owsianki, owoców, czy ziemniaków, to może wskazywać to na zaburzenia metabolizmu węglowodanów, tu opcji jest kilka, więc warto to monitorować i zbadać. Poza cukrzycą, może okazać się, że towarzyszy nam hipo- lub hiperglikemia, albo insulinooporność. Z tym że wtedy napój owsiany, to wciąż niewielkie zmartwienie, w porównaniu do wielu innych produktów, które trafiają na czarną listę, ale oczywiście warto także na niego zwrócić uwagę.
Jeszcze jedna kwestia: jeśli zaczynasz dzień od owsianego latte bez śniadania, to może zdarzyć się tak, że szybciej zaczniesz odczuwać głód niż gdyby tej kawy w ogóle nie wypić. Po prostu jeśli podnosi się poziom cukru we krwi, to po jakimś czasie musi też spaść, a gdy dojdzie do wyjściowego poziomu, to zaczniemy odczuwać głód. Może to trwać godzinę, dwie, a może i więcej – u każdego inaczej! Jeśli z jakiegoś powodu zależy Ci, by zrobić dłuższe okno żywieniowe, to możesz rozważyć kawę z alternatywnym mlekiem, owsiane nie będzie tu Twoim sprzymierzeńcem.
Jeśli natomiast na co dzień nie musisz analizować poziomu glukozy we krwi, czy okien żywieniowych, to serio, temat nie jest dla Ciebie. Jeśli jesz inne zboża, ziemniaki, możesz wypić słodzony napój, czy zjeść słodycze, to wszystkie te rzeczy wpływają na Twój poziom glukozy wielokrotnie bardziej niż tytułowe latte na owsianym. Napój owsiany to wciąż bardzo rozcieńczone zboże (napoje zawierają około 10% owsa), więc jego wpływ nie jest tak duży jak owsianki, frytek, czy słodzonych produktów.
No to można z owsianym?
Poruszanie się w obszarze wiedzy dietetycznej to istne pole minowe, często nawet dla samych dietetyków. Lubię takie powiedzenie, że papier wszystko przyjmie, tak samo Excel, no i jak widać, post na Instagramie też. Po raz kolejny potwierdza się jak bardzo potrzebny jest fact checking, ale też trzymanie się faktów. Możesz pić kawę z mlekiem owsianym, także matchę, możesz je śmiało używać do gotowania – a jeśli postanowisz zwracać uwagę na poziom wzrostu glukozy po posiłku we wszystkim co jesz, to wtedy warto uwzględnić w tej bazie także napoje na bazie zbóż. Jeśli chcesz zjeść późne śniadanie, a dzień zacząć od samej kawy z mlekiem, to inne rodzaje mleka mogą utrzymać cię dłużej bez cukrowego głodu. A może też nie mieć to w Twoim wypadku większego znaczenia. Można na owsianym!
*W tekście używam słów “mleko roślinne” i przewiduję, że znajdzie się ktoś, kto będzie próbował mnie oświecić, że nie jest to legalne sformułowanie, bo Unia Europejska zabrania. Otóż objaśniam zawczasu – UE zabrania producentom nazywania tak produktów lub używania takiego sformułowania w reklamie. Ja, konsument, mogę mówić tak, jak chcę, Unia konsumentom niczego nie zabrania. Mogę też mówić jajko czekoladowe, mleczko do demakijażu, ba, nawet wegański burger mogę mówić. Serio każdy z nas może nazywać produkty w dowolny sposób, bo na szczęście prawo nie reguluje mowy potocznej 🙂
Źródła:
https://www.instagram.com/p/ChH8EleIGGe/
https://www.vogue.pl/a/digitalsyndication-dlaczego-rano-lepiej-unikac-mleka-owsianego-w-kawie