Znacie Davida z Peru? To taki gość, z którym się zna Piotr Jeżewski. A jak on się z kimś zna, to już coś musi znaczyć. Mam na myśli to, że Piotr wziął sobie do serca pewne słowa, iż „po owocach ich poznacie”. Więc poznał Davida przez jego owoce, które trafiły do palarni HAYB w Warszawie. Poznał je i zajął się nimi w bardzo dobry sposób, o czym możecie się przekonać w lutowym Przelewie Miesiąca. Proszę Państwa, oto Peru David Garcia Diaz!
Nowe horyzonty w kawie
Jakie kraje producenckie przychodzą Wam do głowy, myśląc o kawie? Pewnie Brazylia, Etiopia, Kenia, Honduras czy Kolumbia. Coraz śmielej można zaliczyć też Peru do tego zacnego grona! Jeszcze kilka lat temu nikt raczej nie spodziewał się kawy specialty z tego regionu świata. Teraz niejedna palarnia ma w swojej ofercie kawę z Peru, choćby warszawski HAYB, gdzie head roasterem jest nie kto inny jak znany Wam Piotr Jeżewski.
Teraz możecie śmiało poszerzyć swoje horyzonty kawowe, bo oto takie Peru z HAYB wkroczyło jako lutowy Przelew Miesiąca! A spodziewać się możecie w paczce całkiem ciekawej kombinacji smaków.
Pachnie!
Na opakowaniu Peru David Garcia Diaz z HAYB znajdziemy informację, że jest to kawa z obróbki na mokro, która została oceniona na 87 punktów (na 100 możliwych). Powinniśmy znaleźć w niej nuty mlecznej czekolady, śliwki i cytrusową kwasowość. Brzmi dobrze, z niecierpliwością sprawdziłem, jak jest w praktyce.
Aromat z otwartej paczki to przede wszystkim słodkie nuty czekolady i tostów. Jednak w trakcie mielenia, zapach mocno zmienia się. Nie mogłem się nadziwić jak bardzo to pachnie! Skojarzenia miałem ze słodkim mlekiem skondensowanym, wiecie, takim z tubki, które wciągało się za dzieciaka. Do tego nuty mlecznej czekolady oraz powideł śliwkowych.
Na mokro
Najpierw Peru David Garcia Diaz z HAYB trafił u mnie do miseczki cuppingowej, chciałem sprawdzić jaki potencjał ma ta kawa. Zaraz po zalaniu gorącą wodą, pojawiły się przede wszystkim nuty słodkiej, mlecznej czekolady z niewielką domieszką cytrusów. Po ośmiu minutach od zalania, w międzyczasie zdejmując kawowy kożuch z wierzchu, zacząłem siorbać kawę. Byłem zachwycony! Przede wszystkim mnóstwo słodyczy, pełnej, krągłej, jak taka mleczna czekolada, którą chce się topić w ustach długimi minutami. Taka moja jedna ulubiona, w kwadratowej tabliczce i jasnoniebieskim opakowaniu. Do tego pojawiają się nuty powideł śliwkowych, lekko kwaskowatych, ale i słodkich jednocześnie. Na samym końcu zaatakowały cytrusowe landrynki! No przyznajcie sami, że to nie brzmi jak mokry sen naszego dzieciństwa?
Najbardziej zbliżony smak do tego z cuppingu znalazłem w dripie. Użyłem 18g kawy i 300ml wody o temperaturze 95 stopni. 30 sekund preinfuzji (ok 60k wody), następnie do 150ml, do 250ml i do 300. Tak parząc zmieściłem się w 3:00 minutach parzenia. Kawa była krągła, słodka i wielowarstwowa.
Zaparzyłem ją też w ekspresie przelewowym Ratio, czyli efekt jest bardzo zbliżony do chemeksa. Przy takich proporcjach jak Chemex, czyli 30g na 500ml i czasie parzenia powyżej 4:00 minut, kawa stała się mniej słodka, bardziej wytrawna, z niższym body. Cały czas smaczna, inna, delikatniejsza, ale jednak cuppingowo – dripowa wersja zdecydowanie została moją ulubioną.
Śmiało możecie też próbować pójść w bardziej skondensowane Aeropressy z metody odwróconej. Powiedzmy takie 18,5g na 220ml i czas parzenia, wraz z powolnym przeciskaniem 2:30! Ta kawa aż się prosi o podbicie jej mięsistości!
Tak więc bierzcie tę kawkę koniecznie! To naprawdę dobra, słodka, smaczna odskocznia od kawowych klasyków, jednocześnie będąc dobrą propozycją dla tych niegustujących w ostrych, intensywnych smakach. Zwłaszcza dla tych, co cenią balans, słodycz, krągłość i czystość smaku!