Koniec ze schematami. Kenia, Etiopia, Brazylia czy Kolumbia. Wiadomo, że kawa stamtąd pochodzi. Nawet nazwy regionów są znajome – Nyeri, Yirgacheffe, Minas Gerais czy Hulia. Pora na zboczenie. W nieznane. W majowym przelewie miesiąca czeka Was spotkanie z kawą z Timoru Wschodniego!
Przegląd mapy świata
Przyznajcie szczerze – pada hasło „Timor Wschodni” – jesteście w stanie od razu zlokalizować go na mapie? Albo przynajmniej zgadnąć, która to część świata? Nie, to nie Afryka. Ameryka Południowa na wschodnim wybrzeżu również nie. Timor Wschodni, czyli Timor-Leste, czyli Demokratyczna Republika Timoru Wschodniego to wyspa (a właściwie część wyspy Timor) leżąca w archipelagu Malajskim, czyli w okolicach Indonezji czy Papui Nowej Gwinei. Na mapie świata jest od… 2002 roku! Do 1975 roku była to kolonia Portugalska (Timor Portugalski), a potem szybko wślizgnęli się tam Indonezyjczycy, siejąc spore spustoszenie wśród lokalnej ludności. Dopiero na początku XXI wieku Timor Wschodni zyskał niepodległość, choć, jak podają internetowe źródła, nie jest to lokalne mocarstwo, a bardziej poletko wykorzystywane przez inne, sąsiednie mocarstwa, jak Chiny czy Australia.
Po tej lekcji historii i geografii, pora na botanikę, czyli kawę, która obficie rośnie w górskich częściach Timoru Wschodniego. A dokładnie tę, która została wypalona w berlińskiej Bonanzie, dobrze Wam znanej z innych Przelewów Miesiąca, jak choćby słynnej, truskawkowo-czekoladowej Etiopii.
Dobry Timor Wschodni
Na etykiecie kawy Timor Leste Parami od Bonanzy nie znajdziemy zbyt szczegółowych informacji o samej kawie. Dowiemy się, że pochodzi z Timoru Wschodniego i w jej profilu smakowym możemy odnaleźć nuty miodu, śliwek oraz… mniszka lekarskiego, czyli tej rośliny, z której właśnie teraz mamy żółte dywany w parkach i na łąkach, a niedługo potem, puszyste dmuchawce. Zatem można smak mniszka zaliczyć do smaków ziołowych i trawiastych.
Po otwarciu paczki można wyczuć słodkie nuty czekolady, karmelu, orzechów i miodu. Po zmieleniu pojawia się delikatna słodycz ciemnych owoców i suszonych owoców.
Postanowiłem najpierw zaparzyć tę kawę w klasycznym dripperze V60. Używając 18g kawy i 300ml filtrowanej wody mającej około 95 stopni, przy czasie parzenia 3:00 kawa miała przyjemny, słodki zapach, nie narzucający się, kojarzący się z czekoladą mleczną, miodem i ziołami. W smaku natomiast to przede wszystkim spora dawka słodyczy, krągłej, czekoladowej, miodowej, odrobinę kwasowości suszonej śliwki i wytrawny, ziołowy finisz.
Uderzając natomiast w AeroPress, przy 17g kawy i 220ml wody, metoda odwrócona, czas parzenia 1:45 i przeciskanie, kawa zyskała przede wszystkim w „strefie śliwkowej”, co można by przyrównać do śliwek w czekoladzie, a właściwe z grubą warstwą czekolady, do tego trawiasto – ziołowy posmak i pełne body.
Ciekawa odmiana
Kawa z Timoru Wschodniego nie jest kawą, która być może nie powali na kolana niesamowitą feerią złożonych smaków i aromatów. Z pewnością potrzebuje nieco uwagi od zaparzającego. Jest dla mnie jednak świetną odmianą od standardowych smaków, a jedocześnie idealnie nadaje się do codziennego picia, przy śniadaniu bądź po południu, w towarzystwie książki, filmu czy porannej prasówki!