Tak, już widzę te oczy wznoszone do góry, słyszę to przeciągłe, ostentacyjne wzdychnięcie. Brazylia. W przelewie. Do tego z Niemiec. Jeszcze do tego w większej paczce. Dramat. Dłuższa nuda. A ja bym tak nie skreślał Brazylii Novo Canaa Obata…
Co my tu mamy…
Berlińska palarnia Five Elephant to znany kąsek na kawowej mapie Europy. Ponadto, warto pamiętać że obecnym Head Roasterem jest tam nasz rodak, Wojtek Białczak (a wywiad z nim przeprowadził Piotrek Jeżewski w ubiegłym roku).
Wchodząc w szczegóły głębiej… W majowym Przelewie Miesiąca znajdziemy Brazylię. Konkretnie z farmy Novo Canaa, Joao Hamiltona, w odmianie botanicznej Obata, obrabianej na sucho. Co to daje w profilu smakowym wypisanym na etykiecie? Nie, nie orzechy, nie, nie czekoladę… Bo tego spodziewamy się po klasycznej brazylce. Tu mamy doszukiwać się czerwonej porzeczki, owoców tropikalnych i słodyczy cukru trzcinowego oraz długiego finiszu. Porzeczka i tropiki w Brazylii? Mnie to odpowiada!
Smaczki
Otwarcie paczki to przyjemne, słodkie i intensywne doznania z pogranicza karmelu i ciężkich, dojrzałych owoców. Podobnie po zmieleniu, gdzie jeszcze bardziej uwypukla się rys owocowy, choć cukrowy element nie pozostaje mocno w tyle.
Na pierwszy rzut, standardowo u mnie, V60. 18g/300ml, temperatura wody w okolicach 94-95 stopni C, preinfuzja trwająca 30 sekund i całkowity czas parzenia w okolicach 3:00-3:15. Bingo! Kawa wychodzi bardzo konkretna, pełna, z wyraźnym body i długim posmakiem. Jednak to, co najciekawsze w niej się dzieje, to mocny akcent dojrzałych, słodkich owoców tropikalnych, zwłaszcza mango. Do tego wypełnienie słodyczą cukru trzcinowego i mamy naprawdę interesującą Brazylię. W przelewie! Zdecydowanie najbardziej w tej metodzie smakowała mi Brazylia Novo Cana Obata.
Skorzystałem z tego, że jeszcze na blacie stoi Trinity One, wrzuciłem Novo Canę w tubę. Skorzystałem z przepisu sugerowanego przez producenta sprzętu, czyli 20g kawy mielonej pod przelewy i woda do znacznika. Dorzuciłem tylko jeden filtr do Aeropressu, aby uzyskać czystszy napar. Zalanie do pełna i 40 sekund preinfuzji, otwarcie zaworu, wsadzenie tłoka i po 2:30-45 w serwerze miałem gotową kawę. A tam wyraźnie zarysowana kwaskowatość, dużo słodyczy owoców i cukrowy finisz, spotęgowany konkretnym body. Podobne efekty powinniście uzyskać w Aeropressie!
Jako, że piękne lato nam się zrobiło tej wiosny, postanowiłem tę kawę potraktować także na chłodno, w postaci Cold Brew. Nastawiłem je na 6,5 godziny parzenia. Efekt bardzo lekki, gładki, słodki, choć już bez tak wyraźnego akcentu owocowego. Podczas parzenia lodowego chemeksa (gdzie połowę potrzebnej wody wrzucam do karafki w postaci kostek lodu, a drugą połowę przelewam normalnie, gorącą wodą przez kawę) pojawiło się więcej owocowych nut.
Zatem, sięgajcie po tę kawkę! Niech Brazylia Wam się jawi jako przełamanie sztampy!