Ora et labora. Módl się i pracuj. Takie hasło przyświecało założycielowi zakonu benedyktynów dawno temu. Teraz labora lubi wykończyć niejedną osobę, dlatego wymyślono długi, majowy weekend. Ten można wykorzystać, aby odprawić nieco ora nad najświeższym Przelewem Miesiąca. Debiut w wielkim stylu – palarnia Simplo wraz z kawą… Ora!
Nowa, warszawska odsłona
Na pewno, jeśli trochę siedzicie w świecie kawy, zetknęliście się z palarnią kawy Kofi Brand, prowadzoną przez Konrada Oleksaka. Od niedawna warszawski Kofi przeszedł bardzo poważne zmiany oraz Re-Brand (hue hue) i wylądował na półkach pod prostą nazwą SIMPLo. Z ciekawością przyglądam się rozwojowi tego projektu, bo zapowiada się on bardzo obiecująco pod wieloma względami. Przede wszystkim, podoba mi się postawienie na prostotę, o czym za chwilę. Bardzo przypadł mi do gustu design opakowań i cała identyfikacja wizualna nowej palarni. Jest światowo, co tu dużo mówić. Teraz pytanie, czy pod ładną etykietą kryje się coś pysznego?
Prostota przede wszystkim
Nowy Przelew Miesiąca przygotowany na maj kryje się pod tajemniczą nazwą Ora. Taki jest pomysł palarni SIMPLo – nie znajdziemy na opakowaniach znanych z niemal wszystkich palarni specialty szerokiego spektrum informacji. Próżno szukać na opakowaniu nazwy producenta, regionu, metody obróbki, wysokości plantacji czy innych detali. Z przodu widnieje tylko nazwa, która ma być nawiązaniem do wielkich utworów muzycznych (tu domyślam się, że chodzi o Ludvico Einaudi – Ora) oraz profil smakowy kawy – suszone owoce, jagody oraz landrynki. Z tyłu można wyciągnąć z opisu informację o tym, że są to ziarna z Etiopii, które po prostu pokocha się, bo obfitują w smak i są bezproblemowe.
I ja to kupuję. Naprawdę. Szczerze, przy codziennym kubku kawy nie rozważam jakoś szczególnie mocno, czy Etiopia, którą aktualnie piję jest z regionu Gedeo, Sidamo, Yirgaheffe czy Guji. Bardziej interesuje mnie to, żeby było smacznie, słodko, ciekawie i bezproblemowo. Rzadko kiedy, w codziennych sytuacjach, mam wielką potrzebę wiedzieć, czy kawa rosła 1500 czy 1900m n. p. m. Chcę dobrej kawy.
Parzymy
Zatem sprawdziłem, czy ta prostota w przypadku SIMPLo Ora się sprawdza. Ziarna są ładne, drobne, wypalone w stopniu średnim. Z pewnością dobrze się sprawdzą także we french pressie, ekspresie przelewowym czy nawet w kawiarce i dadzą rześki, przyjemny napój.
Po zmieleniu kawa pachnie słodko, z nutami cytrusowymi, niczym klasyczna, fajna Etiopia. Dlatego też zdecydowałem się w pierwszej kolejności na parzenie w V60. 18g ziaren, 300ml wody o temperaturze 90 stopni. Klasyk. Do tego około 60g wody na preinfuzję. Po wlaniu jej do kawy zakręciłem lekko dripperem, żeby woda równomiernie rozprowadziła się. Po 30 sekundach pierwsze zalanie do około 150ml i potem w porcjach sukcesywnie dolewałem aż dotarłem do 300ml w okolicach 2:00 minuty. Pozwoliłem przelać się wodzie, kończąc całe parzenie w niecałe 3:00 minuty.
Efekt? Czarna herbata, delikatne, suszone, fioletowe owoce i słodki, cytrusowy finisz. W smaku, prócz czarnej herbaty i ponownie przyjemnych, suszonych owoców coś, co najbardziej mi się spodobało – silny posmak cytrynowych landrynek. Do tego niskie body, lekkość i orzeźwienie. Zdecydowanie moje klimaty.
Podobne efekty, ale jeszcze lżejsze, a landrynki przeszły nieco bardziej w stronę słodkiej cytryny, wyszły w chemeksie. Tutaj też, idąc za ideą prostoty, nie kombinowałem za dużo i postawiłem na klasyczne 30g kawy i 500ml wody, z 30-sekundową preinfuzją z 90g wody i czasem parzenia nieco powyżej 4:00 minut.
Aeropress może tu dać duże pole do popisu, zarówno w metodzie odwróconej i klasycznej. Ta kawa jest prosta w obsłudze i przyjemna za każdym razem, stąd śmiało można sobie ją parzyć w aeropressie tak, jak lubicie najbardziej. Ja zmieliłem kawę (18g) ciut drobniej niż do v60, postawiłem aeropress na szklance i za jednym razem wlałem silnym strumieniem 250g. zatkałem tubę i odczekałem do 1:30 i przecisnąłem. Charakterystyczny, „brudny” charakter aeropressu, do tego słodycz owoców i cytrusowy finisz.
Więc tak. Polecam zdecydowanie na leniwe, majowe dni!