Jeszcze kilka lat temu nie przypuszczałbym, że kawy z tak egzotycznych miejsc jak Rumunia mogą trafić na moją półkę. A tu proszę. Sloane prosto z Bukaresztu, i to wypalane przez v-ce Mistrza Świata Roasters 2019!
Kawa ponad granicami
Smak kawy jest dla mnie bardzo ważny, ale jeszcze ważniejsze jest to, co się za nią kryje – miejsca i ludzie. Uwielbiam podróżować i kawa jest do tego zawsze dobrym przyczynkiem. Nie zawsze jednak można gdzieś się wybrać w danym momencie, ale za to ziarna zawsze mogą przyjechać do nas!
Rumunii jeszcze nie zwiedzałem, choć czytałem mocne reportaże o tym kraju pełnym kontrastów i niesamowitych legend. Palarnia kawy Sloane z pewnością wpisuje się w nurt współczesnej, młodej Rumunii, otwartej na świat. Widać to w doborze wysokiej jakości ziaren oraz w ostatecznym sznycie nadanym już w palarni, przez v-ce Mistrza Świata Roasterów 2019 – Bogdana Georgescu.
Opakowania Sloane też nie nawiązują do zamków z Transylwanii. Są jasne, proste, choć brakuje mi na nich rumuńskich napisów, żeby poczuć trochę tego powiewu przygody.
Odpowiednio złożone
Dotarły do mnie trzy różne paczki od Sloane, które są dostępne w ofercie Coffeedesku. Etiopia Adola Natural oraz dwie Gwatemale. La Nueva z regionu Santa Ana la Montaña, z obróbki typu Honey, oraz z farmy La Montaña, w najzabawniejszym regionie świata Huehuetenango, ta z obróbki na mokro. Wszystkie przyjemnie zaskoczyły mnie swoją złożonością, zwłaszcza kawy z Gwatemali.
Etiopia Adola Natural
Lubię kawy z Etiopii. To klasyka trzeciofalowych smaków. Każdy, kto wchodzi w świat kaw specialty, musi zetknąć się z charakterystycznym smakiem czarnej herbaty, brzoskwiń i bergamotki w mytych Etiopiach bądź z cięższymi, jagodowo-truskawkowymi nutami w tych z obróbki naturalnej. Etiopia Adola to ten drugi przypadek. Kawa została poddana obróbce na sucho, czyli po zbiorze wiśnie wylądowały na słońcu, zostały wysuszone, a następnie trafiły do specjalnego bębna, w którym została zdarta wysuszona skórka z resztą miąższu. Dzięki temu na ziarnie zostaje bardzo duża ilość cukrów zawarta w owocach, co przekłada się na pełny smak kawy.
Tu, niezależnie, czy mówimy o cuppingu, czy o którejś z metod przelewowych, osiągniemy słodkie, ciężkie nuty przypominające truskawkę, owoce tropikalne, ale i odrobinę kwiatów. Kawa jest bardzo słodka, z bardzo niską kwasowością i z pełnym body, ale jednocześnie nie przytłacza swoim ciężarem.
Zdecydowanie najprzyjemniej wyszła mi w zaparzaczu The Gabi Master A. Użyłem 20g kawy i 340g wody, 27 kliknięć na standardowej osi Comandante i czasie parzenia w okolicach 3:30, wraz z preinfuzją. Było słodko, owocowo, bez kwasowości i goryczy. Pachnąco owocami tropikalnymi i truskawkami. A do tego bardzo kremowa konsystencja.
Gwatemala La Nueva
Ta kawa z Gwatemali została poddana obróbce typu honey, czyli coś pomiędzy metodą na sucho i na mokro. Dzięki temu kawy zyskują wytrawność i czystość znaną z kaw z obróbki na mokro, a jednocześnie pozostaje sporo słodyczy charakterystycznej dla naturali.
Otwarcie paczki to mocny zapach czekolady, kremu orzechowego i przypraw. Dużo słodyczy. W cuppingu ta kawa bardzo ciekawie się otwierała. Początkowo dominowały nuty słodowe i czekoladowe. W miarę upływu czasu pojawiło się więcej słodyczy, zwłaszcza przypominającej krem orzechowy, czekoladę, nieco przypraw, toffi, ale i znalazły się przebłyski czerwonych owoców i słodkich cytrusów. Do tego zbalansowane, średnie body i krągły finisz.
Bardzo dobrze sprawdziła mi się ta kawa w kawiarce, oferując z jednej strony trochę klasycznych nut, słodyczy orzechów i czekolady, a jednocześnie wchodząc w alternatywne, trzeciofalowe nuty. A w domowym cappuccino, z mlekiem spienionym przy pomocy French Pressu, już w ogóle słodziak!
Natomiast w przelewach fajnie pójść w coś immersyjnego, jak Clever czy nowe Hario V60 Switch bądź w AeroPress i metodę odwróconą. Powiedzmy 17g kawy i 220g wody, 1:45 parzenia i 30 sekund przeciskania. Kawa wyjdzie pełna, słodka i z owocowym sznytem.
Gwatemala La Montaña
Ta kawa najbardziej mnie zaskoczyła, zwłaszcza w cuppingu. Długo rozwijała się i zmieniała. Jej profil smakowy nie był oczywisty, nie dominowała jedna, konkretna nuta. Na opakowaniu znajdziemy sugestie o nutach soczystych malin, mango i crème brûlée. W moim odczuciu pojawiają się wyraźne nuty owocowe, dojrzałe, ale następnie przykryte kremową, karmelową pierzyną.
Przy tej kawie sugerowałbym The Gabi Master A bądź V60, ale z czasem parzenia przekraczającym 3:00 minuty, bliżej nawet 3:30. To pozwoli podkreślić słodycz tej kawy i jej złożony charakter.
Nie zawsze proste jest najlepsze
Przy kawach od Sloane nasunęła mi się myśl, która kiełkowała we mnie już od jakiegoś czasu – coraz bardziej lubię kawy, gdzie profil smakowy nie jest oczywisty, gdzie nie zostajemy przytłoczeni czarną porzeczką bądź mango, a cała reszta się nie liczy. Zdecydowanie ciekawsza jest zabawa, gdy różne nuty przeplatają się ze sobą, tworząc interesującą całość, niepowtarzalną mieszankę smaków i zapachów.
Ot, taka konkluzja na koniec.
Zajrzyjcie z nami do palarni Sloane: