Trigger to warszawska palarnia specialty, która znalazła się na niemalże wszystkich kawowych językach (dosłownie i w przenośni!), kiedy jej Head Roaster Mateusz Derkacz zdobył jednego dnia tytuł Mistrza Polski Roasting 2023 oraz Mistrza Polski Cup Tasters 2023. Z założycielami Trigger Roastery rozmawiamy o kawie, paleniu, mistrzostwach i o tym, co ich motywuje i triggeruje!
Od kiedy istnieje Trigger i czy przed jego powstaniem działaliście w branży kawowej?
Trigger to odzwierciedlenie naszych pasji i podejścia do życia, tak więc myślę że śmiało można powiedzieć że kształtował się od naszych narodzin (hehe). Kawa z Trigger była polewana do filiżanek w Secret Life Cafe od lipca 2022, zanim jeszcze powstała jego nazwa. Goście kawiarni pytali z jakiej palarni piją kawę, więc trzeba było coś wymyślić. Razem z Maćkiem zaczęliśmy działać od grudnia 2022, czyli już rok temu. (Nawet nie wiemy kiedy ten czas minął). W “branżuni” działamy już wiele lat (Maciek ok. 8, a Mateusz prawie 5) przechodząc przez różne stanowiska od baristy/barbacka po Head Baristów, menedżerów kawiarni, szkoleniowców, roasterów aż do właścicieli własnej palarni.
Jaka była Wasza motywacja do założenia palarni?
Naszą motywacją była chęć stworzenia własnego projektu, gdzie będziemy mogli sami podejmować decyzje. Chcieliśmy realizować swoją zajawkę, dzielenia się dobrą kawą na zupełnie swoich zasadach.
Mateusz – jak znaleźć czas na to, żeby palić kawę, sprzedawać ją, przygotować się do dwóch konkurencji zawodów i obie wygrać? Ile kaw pijesz dziennie?
Mateusz: Mistrzostwa Roasters i Cup Tasters to w sumie nic innego, niż to co robię na co dzień w pracy tylko, że na scenie. Gdyby przygotowanie wymagało ode mnie specjalnego czasu pewnie nie szybko bym wystartował. Na cuppingu produkcyjnym kontroluję jakość i porównuję do siebie 30 – 60 czarek kawy, a dla przyjemności pewnie coś ponad litr przelewu. Najlepiej z mlekiem owsianym, bo wtedy taka kawa nie kojarzy mi się z pracą i mogę wypić ją w spokoju bez doszukiwania się w niej defektów roastu.
Mateusz stał się bardzo znany w kawowym środowisku, ale zespół Triggera jest większy, opowiedzcie o nim i o Waszym podziale obowiązków?
Mateusz: Drugą połową Triggera jest Maciek Szymański i to już cały nasz zespół. Dzięki temu, że już coś niecoś poznaliśmy kawowy świat jesteśmy w stanie dźwignąć we dwójkę wszystkie obowiązki, które są konieczne do funkcjonowania palarni. Sama kawa to w palarnia wierzchołek góry lodowej. Długo by wymieniać, co który z nas robi i jest to nudne. Ja odpowiadam w większym stopniu za kawki, dzięki Maćkowi m.in. możecie mieć je u siebie w takich ładnych paczkach i oglądać nasze analogowe zdjęcia.
Czego najbardziej nie lubicie na rynku specialty, co chcielibyście zmienić?
Maciek: A, wie Pani, naszym zdaniem to nie ma tak, że lubimy, albo że nie lubimy. Gdybyśmy mieli powiedzieć, co cenimy w życiu najbardziej, powiedzielibyśmy, że ludzi. Ludzi, którzy podali nam pomocną dłoń, kiedy sobie nie radziliśmy, kiedy byliśmy sami, i co ciekawe, to właśnie przypadkowe spotkania wpływają na nasze życie. Chodzi o to, że kiedy wyznaje się pewne wartości, nawet pozornie uniwersalne, bywa, że nie znajduje się zrozumienia, które by tak rzec, które pomaga się nam rozwijać. My mieliśmy szczęście, by tak rzec, ponieważ je znaleźliśmy, i dziękujemy życiu! Dziękujemy mu; życie to śpiew, życie to taniec, życie to miłość! Wielu ludzi pyta nas o to samo: ale jak wy to robicie, skąd czerpiecie tę radość? A my odpowiadamy, że to proste! To umiłowanie życia. To właśnie ono sprawia, że dzisiaj na przykład palimy kawę, a jutro – kto wie? Dlaczego by nie – oddamy się pracy społecznej i będziemy, ot, choćby, sadzić m-marchew.
Mateusz: Nie lubimy w specialty nadużywania słowa „specialty”. Kiedy to pojęcie ma zadanie jedynie marketingowe, a nie wiąże się z nim rzeczywistym profesjonalizmem. Dlatego sami staramy się praktycznie go nie używać. Nie lubimy hermetycznego charakteru branżuni. Nie lubimy bullshitu. Nie lubimy wykorzystywania kawowych profesjonalistów przez ludzi, którzy widzą w kawie tylko biznes. Co chcemy zmienić? Nic nie chcemy zmieniać. Marzy nam się świat bez krętaczy. W sumie to wszystko.
Z których kaw w Waszej ofercie jesteście najbardziej dumni?
Wszystkie słodkie, złożone i zbalansowane kawy, które wpadają do naszego portfolio, a później do Waszych dripków dają nam dużo satysfakcji. Najbardziej lubimy odczarowywać ziarna z Brazyli, która wielu ludziom kojarzy się ze smakiem Santosa. Ten kraj na pół kontynentu kryje naprawdę wybitne kawy – soczyste, słodkie i owocowe bomby. Czujemy się w obowiązku pokazać je światu.
Jakie są Wasze dalsze plany?
Chcemy być jak Red Bull i Coca Cola w jednym jak Tony Hawk, Godzilla i Ich Troje w 2001 r., tylko w świecie kawy. A tak serio – rzeczy dzieją się same. Nie za dużo planujemy i w nic specjalnie nie celujemy. Przyjemnie robić swoją robotę i widzieć, że ludziom się to podoba. Jeżeli gdzieś się pojawiamy, to tylko dlatego, że nasza kawa tam smakuje. Nie jest to spowodowane precyzyjną kampanią reklamową i wyciętym od miary planem biznesowym. W 2024 chcielibyśmy mieć więcej czasu na życie prywatne. Chcielibyśmy też gromadzić wokół siebie specjalistów z naszej branży. Stworzyć silny i kompetentny zespół oraz stabilne miejsce pracy, gdzie ludzie tacy jak my będą mogli robić swoją robotę najlepiej jak potrafią, gdzie będą doceniani i pełni satysfakcji.