Jak mantra powraca pytanie – dlaczego kawa we Włoszech smakuje lepiej? Spróbujmy to jakoś zgrabnie rozgryźć.
To fakt – stereotyp, który krąży po Społeczeństwie brzmi mniej więcej tak:
Najlepsza kawa, to ta włoska! (Społeczeństwo)
No i weź tu polemizuj z tym. Przecież każdy doskonale wie, że włosi piją kawę rano na potęgę, że w barach zamawia się un caffe, biorą rogalika w rękę i oddają się la conversazione z nieznanym sąsiadem bądź lettura jakiejś gazzetta dello sport.
Nie mogą się zatem mylić, muszą się znać na rzeczy, inaczej by tego nie robili, prawda?
Allora…
W tym miejscu Autor wykonuje charakterystyczny gest ręką.
Faktycznie, będąc we Włoszech wiele kaw, na które nawet by się nie spojrzało w Polsce i zaszczyciło pogardą, widząc takie ziarna w kawiarni, spijamy jak słodkie szociki, niewiele się przy tym krzywiąc. Jest smoliście, gorzkawo, dymnie, może nieco czekoladowo, niechlujnie przygotowane, bez żadnego mierzenia, ważenia i liczenia.
A jednak supłamy te 80 Euro Centów bądź z Euro lub nieco ponad za cappu, często ze sztywną, wystającą na dwa palce, nieapetyczną pianką. Idziemy sobie posiorbać to wszystko na krzesełku w wąskiej uliczce lub przy gwarnym, utopionym w słońcu placu.
Czujecie klimat, non è vero?
Więc…
W tym miejscu Autor w ogóle nie gestykuluje, mówi to z klasycznym, polskim westchnięciem.
Gdy taką paczuszkę ze wspomnieniem lata otwieramy w środku zimy (pal licho, że odleżała już niemal pół roku w szafce…), wrzucamy do ekspresu czy kawiarki… W głowie kiełkuje jakże piękne, słowiańskie i soczyste motyla noga!
Nagle okazuje się, że ta włoska kawa, te delicje, nijak się nie mają do tego co czuliśmy w okolicach Rzymu, Sieny czy Modeny. Z utęsknieniem patrzymy, czy na filiżance nie ma odbitej karminowej szminki pewnej Włoszki, znajdujemy tylko tłusty odcisk kciuka współlokatora, który wcześniej jadł smalec i szukał kubka na swoją rozpuszczalną.
Szara rzeczywistość, brutalna codzienność.
Te klimaty
Tak samo się zadzieje z prosciutto, winem, serem czy garścią czekoladek. Nie odda to pełni klimatu podróży po Włoszech, gdzie poczucie turystycznej sielanki i urlopowego czasu nie odstępuje nas nawet jadąc zatłoczonym autobusem komunikacji miejskiej przez centrum Rzymu. Wtedy nawet to nas cieszy, w momencie, gdy jest to Warszawa, dostajemy białej gorączki i spoglądamy na nasze asapy oraz dedlajny.
Poza tym, pewna Znana Osoba z Branży, gdy dyskutowaliśmy nad tym tematem rzuciła bardzo słuszne spostrzeżenie
Ej, pił ktoś kiedyś kawę w Italii na trzeźwo?! (Znana Osoba z Branży)
Cóż… Ja piłem, ale może to też jest pewien sposób na przyjęcie niekoniecznie dobrej kawy w lepszym humorze?
Więc niestety. To, co dobrze smakowało we Włoszech wcale nie musi dobrze smakować w Polsce. Włoskie kawy charakteryzują się mocnym wypaleniem, co owocuje wysoką goryczą i niezbyt ciekawym smakiem – płaskim, ostrym.
To też nie jest tak, że na włoski rynek są produkowane kawy lepsze, a na inne rynki gorsze. Zwłaszcza, jeśli chodzi o duże, przemysłowe palarnie, dostępne światowo. Wszędzie idzie to samo, a przy współczesnych formach transportu, nawet tak samo świeże (co też jest uzależnione od hurtowni i sklepów).
Jeśli zatem jesteście fanami włoskiej kawy i pasują Wam takie klimaty smakowe (choć gorąco zachęcam do sięgnięcia po inne kawy z europejskich palarni, a miło się zdziwicie), niestety, muszę Was zmartwić. Aby kawa smakowała tak, jak we Włoszech, musicie się tam wyprowadzać co rano, aby zaparzyć ją i wypić. Dopiero wtedy wróćcie i zacznijcie swój dzień. Innej opcji nie widzę.
Zdjęcie tytułowe: Adobe Stock / ronnybas