Jeśli czytasz te słowa, nieuchronnie należysz do tej samej grupy kawowo-herbacianych miłośników, co my. Być może, jak w moim przypadku, jest to miłość granicząca z obsesją (informacji o Kenii wypalanej przez węgierski Holistik szukam na social media jak rasowy stalker). Z zapałem próbujesz nowych kaw, herbat, przepisów, testujesz, parzysz, eksperymentujesz… hmm. Czas się zatrzymać i zmierzyć z pytaniem: czy nasza ciekawość nie stała się nieco… jednowymiarowa? W poszukiwaniu nowych wrażeń smakowych komplikujemy proces obróbki ziaren i liści, ekstrakcję, a nawet naczynia do ich podawania i konsumowania, jednocześnie zapominając o prostym fakcie: kawa i herbata to dopiero początek! Parzyć możemy dosłownie wszystko. Co powiesz na… parzenie ziół? Melisa, mięta, czy rumianek. Jak parzyć? Przyjrzyjmy się temu nieco bliżej.
Zioła, korzenie, warzywa…
Weźmy zatem na warsztat wszystkie pozostałe rośliny, które dotychczas traktowaliśmy trochę po macoszemu – zioła, korzenie, owoce, a nawet warzywa! Znamy na wylot ich walory zdrowotne, ale kwestie smakowe często schodzą na dalszy plan. Truizm? Być może, ale nie da się ukryć, że te drugie zwykle przypisujemy przede wszystkim kawie i herbacie, rezerwując miętę, koper i imbir na mniej chlubne momenty przejedzenia i przeziębień. Co więcej, olbrzymie bogactwo roślin, które potencjalnie możemy wykorzystać, pozwala na nieograniczoną kreatywność w eksperymentowaniu i łączeniu składników. Właśnie dlatego dzisiaj chcę opowiedzieć o tym, jak parzyć zioła w nieco innym kontekście – naszym punktem wyjścia będzie wartość nie zdrowotna, a sensoryczna.
Klasyki, czyli parzenie mięty, rumianku, melisy. Jak i ile je parzyć?
Zacznijmy od najpopularniejszych, czyli mięty, rumianku i melisy. Prawie każdy z nas zna ich właściwości zdrowotne – poprawiają przemianę materii, pomogą w problemach trawiennych i ratują w chwilach, gdy w towarzystwie Netflixa z nudów opróżniliśmy lodówkę. Uspokoją też głowę – szczególnie kwiat rumianku i liście melisy pomogą nam wyciszyć się po trudnym dniu.
Tyle o zdrowiu – a jak smakują? Sama mięta występuje w wielu odmianach, każda o nieco innym profilu sensorycznym. Najczęściej możemy natknąć się na pieprzową i zieloną – obie niesamowicie aromatyczne, odświeżające (dzięki obecności mentolu), bogate w olejki eteryczne. Rumianek z kolei charakteryzuje się delikatnie słodkim smakiem z lekką ziemistą nutą, a melisa czasem zaskakująco przypomina w aromacie cytrynę 🙂 Zastanówmy się więc, jak parzyć rumianek i inne zioła oraz przede wszystkim, ile parzyć, aby uzyskać jak najlepsze doznania smakowe.
Jak parzyć miętę z dodatkami?
Każde z tych ziół może tworzyć bazę do eksperymentów ze świeżymi lub suszonymi owocami, innymi ziołami, miodem, przyprawami, a nawet warzywami. Mięta idealnie łączy się z czekoladą – jej orzeźwiające walory przełamują słodycz i goryczkę kakao. Mniej klasyczne kombinacje na to, jak parzyć miętę, to jej połączenie z wanilią, ogórkiem, kokosem – miałam nawet okazję spróbować mięty z herbatą matcha, mlekiem migdałowym i miodem! A czy można łączyć miętę z rumiankiem? Jeśli jesteś fanem zarówno jednego, jak i drugiego, nic nie stoi na przeszkodzie!
Jak parzyć rumianek? Z jakimi dodatkowymi składnikami go łączyć?
Rumianek ciekawie komponuje się z cytryną, miodem, świeżym tymiankiem i wiciokrzewem – ten kwiat najlepiej łączyć ze składnikami, które z jednej strony podkręcą jego naturalną słodycz, a z drugiej nieco ją zbalansują. O tym, czy można łączyć rumianek z miętą, powiedziałam wcześniej. Jeśli chcecie pójść o krok dalej i trochę zaszaleć, podpatrzcie, co proponują eksperci w dziedzinie food pairingu – ja dzięki znajomemu barmanowi odkryłam całkowicie nieoczekiwany sposób na to, jak parzyć rumianek – mowa o kompozycji rumianek + surowe ziarna kakaowca + pomarańcze, która zupełnie rzuciła mnie na kolana 🙂 Zwróćmy też uwagę na to, jak długi parzyć rumianek. Czas parzenia wynosi standardowo 7-10 minut. Ważne jest, aby nasza herbata była dobrze zaparzona, ale nie przeparzona.
Melisa – jak parzyć ją z innymi dodatkami niż cytrusy?
Melisa zawdzięcza cytrynowe nuty zawartym w niej związkom chemicznym – cytralowi i cytronelalowi. Właśnie dlatego jest kolejnym ziołem na naszej liście, które idealnie łączy się z cytrusami. Inne składniki, które warto wypróbować, to tropikalne owoce – marakuja i mango (mój faworyt) oraz rozmaite kwiaty – przede wszystkim bez i lawenda. Z kolei do zrównoważenia ich kwasowości idealnie sprawdzi się wanilia 🙂 A czy można łączyć melisę z rumiankiem? Wybór zawsze należy do Was – puśćcie wodze fantazji, poszukajcie inspiracji w fine diningu, zajrzyjcie do leksykonu smaków – możliwości jest wiele, a szukanie ciekawych kombinacji to fajny test naszej kulinarnej kreatywności.
Trawa cytrynowa
Idziemy dalej – tym razem na warsztat bierzemy trawę cytrynową. Nazwa nie pozostawia wątpliwości, jaki aromat gra pierwsze skrzypce, ale w tej roślinie cytrusowe nuty występują w duecie z orientalnym twistem; dzięki temu w efekcie otrzymujemy zupełnie wyjątkową kombinację smaków. Trawa cytrynowa to prawdziwy kameleon – można łączyć ją z owocami, np. liczi czy brzoskwinią, kwiatami i innymi ziołami, ale idealnie komponuje się również z nieco trudniejszymi składnikami, takimi jak imbir, kokos czy…suszona marchewka (nie żartuję – próbowałam i polecam, choć to propozycja dla odważnych!).
Korzenie i superfoods
Rozmaite korzenie – wspomniany wcześniej imbir, a oprócz niego lukrecja i kurkuma to osobna, bogata kategoria smaków. Co więcej, podziemne części rośliny są obfite w składniki odżywcze, dlatego wiele z nich zalicza się do kategorii tzw. superfoods – tu prym wiedzie właśnie kurkuma, niepozorny korzeń o przepięknej barwie, który skrywa najbardziej gorzką gorzkość, jakiej miałam okazję spróbować. A jednak warto poświęcić trochę czasu i oswoić się z jej smakiem, bo stosowana oszczędnie i w towarzystwie nadaje naparowi wyjątkowego aromatu i głębi – ciekawym przykładem jest szwedzka marka Teministeriet, która połączyła kurkumę z innymi, równie intensywnymi składnikami: imbirem, pieprzem, cynamonem i lukrecją.
A jak właściwie parzyć lukrecję i imbir? To niekwestionowani król i królowa zimowych wieczorów – ona słodka, on ostry, nieco agresywny. Specyficzny mouthfeel i aromaty angażują jednocześnie wiele zmysłów, co przekłada się na bogatsze, wielowymiarowe doświadczenie – pamiętajcie jednak, intensywność obu korzeni sprawia, że najlepiej sprawdzają się one w towarzystwie innych składników, które będą trzymać je w ryzach 🙂 Żarty się skończyły – czas sięgnąć po mocne, zdecydowane smaki. Jabłka, gruszki, cytrusy i wspomniana wcześniej trawa cytrynowa, a może goździki, cynamon i ziarna kakaowca? Dla najodważniejszych burak i marchew, które z imbirem połączyła brytyjska marka Teapigs. Sky is the limit – w tej grze nie ma miejsca na konwencje!
- Calm – Relaxing Tea – cytrusowo-kwiatowa mieszanka z organicznym rumiankiem, trawą cytrynową, melisą lekarską i kozłkiem lekarskim
- Happy – Uplifting Tea – cytrusowo-kwiatowa mieszanka o wyrazistym smaku, z organicznym jabłkiem, melisą lekarską, cynamonem, imbirem, ziarnami kardamonu, kurkumą i cytrusami
- Trim – Metabolism Tea – mocno owocowa mieszanka z kawałkami organicznej brzoskwini, ziarnem guarany, jabłkiem, korzeniem lukrecji, hibiskusem
- Cleanse – Detox Tea – odświeżająca, lekka i słodka mieszanka na bazie trawy cytrynowej z imbirem, zieloną herbatą, lukrecją, kokosem, skórką cytryny i korzeniem mniszka
- Up Beet – Energy Tea – energetyzująca mieszanka z organicznym hibiskusem, burakiem, imbirem, zieloną herbatą i marchwią
- Snooze – Sleepy Tea – delikatna, usypiająca mieszanka z kawałkami jabłek, kwiatami rumianku oraz lawendy