Młynek jest najważniejszy! To pierwsza odpowiedź, jaką dostaniesz, kiedy zapytasz się jaki ekspres, kawiarkę czy dripa kupić. Chcesz kawy? Kup młynek. Chcesz dobrej kawy? Kup młynek. Chcesz jakiejkolwiek kawy? Kup młynek. Oczywiście kawowi fanatycy doradzą Ci, żeby wydać tysiąc czy dwa tysiące. Bo mało pyli, bo równo mieli, bo nie grzeje, bo cichy, bo ma milion ustawień. Zgadza się. To wszystko prawda. Co nie znaczy, że nie kupisz nic przyzwoitego za kilka „stówek”. Tani młynek do kawy można dostać. I tu powstaje dylemat – Wilfa czy Baratza Encore? Bo właśnie te dwa młynki najczęściej są na celowniku początkujących kawoszy.
Wilfa czy Baratza Encore. Oto jest pytanie. Dwa młynki, które są jednymi z pierwszych wyborów początkujących, kawowych miłośników. Kosztują stosunkowo niewiele, a jednocześnie pozwalają na dobre poznanie piękna kawowego świata. Oba żarnowe, oba pozwolą na zmielenie kawy od kawiarki po chemeksa. Ich parametry są bardzo zbliżone do siebie i przy zakupie może powstać dylemat – który z nich kupić? Wilfa czy Baratza? Svart czy Encore? W końcu inwestycja kilkuset złotych powinna być w miarę przemyślana.
Kosztują stosunkowo niewiele, a jednocześnie pozwalają na dobre poznanie piękna kawowego świata. Oba żarnowe, oba pozwolą na zmielenie kawy od kawiarki po chemeksa.
Pierwsze wrażenia
Młynek to nie prasa automatyczna, frezarka CNC czy Fiat Multipla. Wyglądać musi, zwłaszcza we współczesnych kuchniach. Stąd wizualne aspekty każdego domowego sprzętu muszą spełniać pewne wymogi. Baratza Encore to przedstawiciel młynkowej klasyki. Stożkowaty, przezroczysty pojemnik na górze, smukły, zwarty korpus, wykonany z dobrej jakości, sztywnego tworzywa. Nad pojemnikiem niewielki przycisk do mielenia na żądanie, z prawej pokrętło do mielenia bez przerwy. Bez fajerwerków designerskich, ale solidnie i przyzwoicie ładnie. Całość sprawia solidne wrażenie. Plastiki są przyjemne w dotyku, nic nie trzeszczy i choć bryła wydaje się mało stabilna, to waga robi swoje i skutecznie stabilizuje młynek. Nie przesuwa się, ani nie przewraca podczas mielenia bez podtrzymywania go.
Wilfa Svart nieco odbiega wyglądem od klasycznych młynków elektrycznych. Schowany nieco pojemnik na kawę oraz kształt nieco bardziej podłużny, ale za to węższy nie jest czymś, co często spotyka się w tej klasie młynków. Niemniej, z wyglądu sprawia dobre wrażenie. Z pewnością uroku dodaje srebrne, matowe, metalowe wykończenie. Odczucia haptyczne są podobne – nic nie skrzypi, nic nie trzeszczy, elementy są dobrze dopasowane i wyglądają na komponenty wysokiej jakości. Wilfa jest odrobinę lżejsza od Baratzy, ale nadal stabilna i nie skacze po blacie w czasie pracy.
Odczucia haptyczne są podobne – nic nie skrzypi, nic nie trzeszczy, elementy są dobrze dopasowane i wyglądają na komponenty wysokiej jakości.
Młynki różnią się od siebie trybami pracy oraz nastawami grubości mielenia. Baratza Encore, jak już wspomniałem, może pracować w trybie na żądanie, przez wciśnięcie guzika i przytrzymanie go. Może też pracować bez wytchnienia, po przekręceniu przełącznika z boku obudowy. Wilfa Svart natomiast nie ma mielenia na żądanie. Ma za to pokrętło sekundnika. Dzięki temu mieli tylko przez określony czas. Oczywiście można przerwać mielenie w dowolnym momencie przez ponowne przyciśnięcie guzika.
Konstruktorzy Wilfy postawili na duże, wyraźne oznaczenia grubości mielenia, wskazując także, w jakich przedziałach znajdują się optymalne ustawienia pod konkretne metody. Od mokki, przez aeropress do french pressa. Natomiast Baratza, to klasyczna, numerowana podziałka u dołu pojemnika na ziarna w skali od 10 do 40.
Wygląd wyglądem, ale…
…skupmy się w końcu na tym, co najważniejsze – mieleniu. Jak przystało na tani młynek do kawy, zarówno Baratza jak i Wilfa są wyposażone w stożkowe, stalowe żarna o niewielkiej, bo 40 milimetrowej średnicy. W obu modelach można bez problemu je wymontować, wyczyścić i z powrotem osadzić.
Konstrukcyjnie żarna nie różnią się od siebie. Są to standardowe żarna, które najczęściej można spotkać w modelach tej klasy. Dają przyzwoitą jakość przemiału i o tym, który będzie lepszy, decyduje usztywnienie i osadzenie konstrukcji.
Zakres mielenia zarówno Baratzy jak i Wilfy jest bardzo zbliżony. Od dość drobnego, który sprawdzi się w kawiarce po bardzo, bardzo gruby, który nada się do prasy francuskiej czy pod cold brew. Należy jednak pamiętać, że żaden z tych modeli nie będzie odpowiedni do espresso, do użycia w ekspresach ciśnieniowych. Nawet najdrobniejszy przemiał będzie zbyt gruby i nie da poprawnie zaparzonego, gęstego i esencjonalnego espresso. Jak widać, do tej pory na pytanie Wilfa czy Baratza nie da się jednoznacznie odpowiedzieć. Przykładowe stopnie zmielenia obu młynków znajdziecie na dole tego wpisu.
Na zdjęciach można zaobserwować różnice pomiędzy poszczególnymi stopniami mielenia i oboma młynkami. Jak widać, im grubsze mielenie, tym coraz większe różnice w wielkości i równości zmielonej kawy. Widać, że na najwyższych stopniach oba młynki nie dają równego przemiału, ale nie ma w nich też zbyt dużo pyłu. Im mieli się drobniej, tym żarna są stabilniejsze i przemiał równiejszy. Na oko można wychwycić, że Baratza Encore zachowuje się nieco lepiej, mieląc równiej. Różnice w drobinkach kawy są, ale większe można zauważyć w przemiale z Wilfy.
Potwierdza się to przy parzeniu kawy. Przygotowałem dwa Aeropressy. Identyczna kawa, ta sama metoda parzenia i ustawiony mniej więcej ten sam poziom zmielenia na obu młynkach. Efekt? Obie przygotowane kawy zachowały charakter ziaren. Specjalnie użyłem kawy kenijskiej, bardzo rześkiej i czystej w smaku, by łatwiej wyłapać różnice. Próbując obu kaw jednocześnie, metodą cuppingową, czyli przez sirobanie ich łyżką, można było wyczuć większe niuanse w tej przygotowanej przy pomocy Encore. Smak był bardziej czysty, bardziej owocowy. Kawa mielona Svartem była nieco bardziej przygaszona, mniej słodka, mniej owocowa.
Nie mogę powiedzieć, że kawy były złe. Owszem, wiedząc jak ta kawa smakuje, gdy była mielona innym młynkiem, wyższej klasy, czuć było, że zarówno Encore jak i Wilfa to nie jest poziom mistrzostw świata brewers cup. Należy jednak pamiętać, że ich koszt nie przekracza sześciuset złotych, co na porządny młynek żarnowy nie jest wcale dużą kwotą. Konfrontując oba młynki ze sobą, smakowo bardziej odpowiadała mi ta z Baratzy. Jest on jednak droższy od Wilfy o niemal dwieście złotych, która też dała przyzwoite efekty.
Ponadto…
Na początku wspomniałem, że w przypadku domowych sprzętów, ich wygląd jest ważny. Istotna jest także kultura pracy. Dobrze byłoby przy weekendowej kawce nie obudzić nikogo. Zwłaszcza dziecka sąsiadów, którzy mieszkają dwa piętra wyżej. Zarówno Baratzą jak i Wilfą obudzić można. Może nie dwa piętra w górę, ale pokój obok kuchni na pewno. Zwłaszcza Encore, kiedy włączy się go bez ziaren, do cichych nie należy, wydając spory hałas. Wilfa zachowuje się grzeczniej. Podczas mielenia kawy, oba nieco uciszają się, słychać chrzęst rozdrabnianych ziaren i dźwięk nie jest tak uciążliwy. Poza tym, to tylko kilkadziesiąt sekund. Jednak wrażliwym zwracam na to uwagę.
Przy okazji zwróciłem uwagę, że Wilfa Svart musiała być projektowana przez skandynawski ród. Jest na wszelkie sposoby zabezpieczona przed wsadzaniem paluchów w kręcący się młynek. Nie tylko, podobnie jak w Encore, nie można włączyć młynka przy wyciągniętym górnym pojemniku. Młynek automatycznie wyłącza się w czasie mielenia, gdy tylko wysunie się dolny pojemnik. Baratza tego zabezpieczenia nie ma. Ma to z kolei taką zaletę, że gdyby ktoś chciał, można mielić do innego pojemnika niż dedykowany. Konstrukcja Wilfy raczej uniemożliwia podstawienie czegokolwiek innego, pomijając zabezpieczenie.
Oba młynki są przy tym bardzo… głodne. Wsypanie 18g kawy skutkowało tym, że znikało nawet do pół grama kawy, pomimo dość dokładnego ostukania ręką młynka. Bez tego zabiegu nawet do dwóch gramów.
Czy naprawdę tego chcę?
Jeśli chcesz zacząć swoją przygodę z kawą, wiadomo, wydanie kwot kilkutysięcznych na początek zabawy nikomu nie wydaje się rozsądne. Drip, aeropress czy prasa francuska w połączeniu z niedrogim młynkiem do kawy to bardzo dobry początek. Zatem… Wilfa czy Baratza? Zarówno Baratza Encore jak i Wilfa Svart to na obecną chwilę najlepsze z możliwych, stosunkowo tanie młynki do kawy. Wydając kilkaset złotych można przez długi czas mieć spokój z wymianą sprzętu. Dopiero, gdy wciągnie się w niuanse smakowo – zapachowe, zachce się kupić coś droższego i lepszego.
Warto pamiętać, że są to młynki bardzo kompaktowe. Niewielkie konstrukcje, które spokojnie mogą stać w szafce, lub gdzieś w kącie na blacie i nie wadzić. Co wcale oczywiste nie jest, bo profesjonalne młynki do kawy mogą być wysokie nawet na pół metra i to bez górnego pojemnika!
Stąd też Baratza Encore oraz Wilfa Svart to dobre propozycje na początek.
AKTUALIZACJA: Nowy model Wilfy Svart
Niedługo po publikacji tego testu, w ofercie pojawił się nowy model Wilfy (sprzedawany równolegle, a nie zastępujuący testowany). Pozacie go po innym kolorze – czarnym macie i innym oznaczeniu (CGWS-130B). Jednak to nie kolor jest głównym wyznacznikiem różnicy w stosunku do wcześniejszego modelu, a wnętrze. Wymieniono silnik na taki o wolniejszych obrotach. Co miało to dać? Przede wszystkim zdecydowanie mniejszą tendencję do nagrzewania się żaren podczas mielenia.
To, zdaniem konstruktorów, ma zapobiec zbytniemu ulatnianiu się olejków eterycznych z kawy, co w efekcie ma dać bardziej aromatyczną i lepszą w smaku kawę.
Cała reszta pozostała bez zmian. Na pewno nowsza wersja działa ciszej i bardziej kulturalnie. Prędkość mielenia nie zmieniła się w żaden znaczący sposób, może o maksymalnie kilka sekund przy kilkudziesięciu gramach kawy. Zmiany w smaku pewne są, na plus dla nowej wersji, ale nie dramatyczne.
Na pewno można założyć, że wolniejszy silnik może być bardziej wytrzymały i lepiej będzie radzić sobie z bardzo twardymi ziarnami, co jest częstą cechą kaw jasno palonych.
„Przy okazji zwróciłem uwagę, że Wilfa Svart musiała być projektowana przez skandynawski ród. Jest na wszelkie sposoby zabezpieczona przed wsadzaniem paluchów w kręcący się młynek.”
Młynek ten był dostępny pod innymi markami wiele lat temu. Ja swój o nazwie 'BORK’ kupiłem prawie 10 lat temu w Saturnie. Jest konstrukcyjnie identyczny. Można go znaleźć pod nazwami Gastroback, Concept, czy Breville.
Wydaje się zatem, ze nie był projektowany w Norwegii.
Kupiliśmy do biura ten młynek WILFA SVART i niestety jesteśmy bardzo rozczarowani.
Może i mieli dobrze, nie jestem koneserem żeby to dobrze ocenić. Natomiast tyle ile on robi bałaganu to głowa mała.
Po każdym użyciu trzeba sprzątać bo nie da się wyjąć pojemnika nie brudząc wszystkiego dookoła 🙁
Jest na to bardzo proste rozwiązanie: https://www.youtube.com/watch?v=T0Dh1W40ILY 🙂
Dzieki! Spróbuję