Lubicie truskawki, prawda? Każdy lubi, przyznajcie. Choćby z szampanem, bo wtedy nawet truskawki nie są potrzebne. Macie uczulenie na te czerwone owocki? Nie ma strachu! Tych możecie spożyć całą paczkę, a krost oraz duszności nie będzie. Czy CoffeeDesk stał się osiedlowym warzywniaczkiem? Nie, to tylko Etiopia Sasaba Natural spod szyldu berlińskiej Bonanzy.
Tak, Etiopia z obróbki naturalnej, na sucho, to jest coś, co pojawia się w cyklu Przelew Miesiąca od czasu do czasu. Dlaczego? Bo bardzo lubicie takie kawki! I ja się wcale Wam nie dziwię. W końcu to zawsze dużo słodyczy, takiej przyjemnej, ciężkiej i lepkiej. Jednak za każdym razem ciut innej.
Oto dokładne informacje o ziarenkach. Kawa pochodzi z regionu South Oromia / Guji Zone. Uprawy znajdują się na wysokości 1800 m. n. p. m. Obróbka naturalna, czyli sucha, a odmiana botaniczna, jak to w przypadku Etiopii bywa najczęściej to Mixed Heirlooms.
Bonanza Etiopia Sasaba Natural to przede wszystkim propozycja dla fanów truskawek w czekoladzie. Otwarcie paczki od razu przywodzi na myśl właśnie takie skojarzenie. Ziarna są wypalone średnio z lekkim przechyłem w stronę ciemnego. Jest tak z dwóch powodów – naturalnie obrobione ziarna zawsze wyglądają na nieco ciemniejsze po wypaleniu w stosunku do kaw mytych, po drugie, Bonanza wypala swoje kawy w sposób uniwersalny, mający sprawdzić się zarówno w przelewach jak i espresso.
Idąc tym tropem, wziąłem na pierwszy strzał Aeropress, ale chcąc podkreślić te truskawkowe nuty i widząc ciut ciemniejsze palenie, zdecydowałem użyć nieodwróconej metody, drobnego mielenia, krótkiego czasu parzenia i intensywnego wyciskania. Trop okazał się dobry.
Woda o temperaturze 90 stopni, filtrowana
podwójny filtr papierowy, metoda klasyczna, nieodwrócona.
Kawę wsypujemy do aeropressu i wlewamy mocnym strumieniem całość wody, czyli aż do „czwórki”na ściance tuby. Zatykamy tłokiem, żeby kawa nie przeciekała do naczynia i czekamy aż na stoperze wybije 1:10. Po tym czasie delikatnie zakręcamy całą konstrukcją, żeby zamieszać wszystko i dość intensywnie przeciskamy przez około 30 sekund.
Polecam kawę kilka razy przelać z naczynia do naczynia, żeby ją napowietrzyć i ostudzić nieco.
Co wtedy będzie w filiżance? Zgodnie z zapewnieniami, truskaweczki! Takie przyjemne, świeże, słodkie, z przyjemnie zaznaczoną kwaskowatością. Do tego spora doza mlecznej czekolady, nieco posmaku kremu waniliowego, wysokie, lepkie body i długi finisz. Brzmi zachęcająco, prawda?
Ale oczywiście V60 czy Chemex także będą dobrym wyborem, warto jednak zmielić kawę ciut grubiej niż zwykle do tych metod i celować w nieco krótszy czas parzenia. Dla dripa w okolicach 2:30, dla chemeksa nie przekraczać 4:00.
Jestem też przekonany, że ciekawe efekty będą też w kawiarce, gdzie można spodziewać się dużej, owocowej słodyczy połączonej z lepką czekoladą.
Wchodzicie w to?
Lepsza będzie warszawska kranówka przepuszczona przez britte czy woda butelkowana ?
Hmmm, to też zależy jaka butelkowana 🙂 najlepiej sprawdzić to i to i wybrać optymalną opcję.
Dzisiaj przetestuję na dripie. Mam strasznego smaka na truskawki w lutym. 😉
Czekamy na Twoje wrażenia!