Ile razy zdarzyło się nam, że w ferworze walki podczas pakowania walizki w daleką podróż, a w sumie to w bliską też, kończy się nam miejsce na kolejne fanty? Jechać gdzieś, gdzie nie mamy pewności, że będzie możliwość wysiorbania kawki jakości speciality? Wiadomo, wszędzie jest La Mano*, ale nie zawsze da się do niego trafić. Aeropress jest chyba najczęściej wybieraną opcją jaką znam – mały, poręczny, szybki i smaczny. No ale, tak jak wspomniałem wcześniej, miejsca brak, kawy brak, La Mano brak. I klops! Du… ży problem się robi. Na szczęście kawa speciality pędzi tak, jak pendolino z Kołobrzegu do Warszawy (o ile się nie rozkraczy na trasie Koszalin – Gdańsk) i tworzy coraz to nowsze i bardziej kompaktowe rozwiązania, jak dzisiaj opisywany Freshdrip.
Freshdrip to bardzo małych rozmiarów saszetka, wewnątrz której znajdziemy sprytnie rozkładane tekturowe trzymadełko (super słowo), owe trzymadełko ma za zadanie przytrzymać papierową torebkę, w której znajduje się 10 gramów jasno wypalonej kawy – idealnej do przygotowania (wg instrukcji obsługi) 200 ml naparu. Trafiły do mnie cztery kawki, każdą z nich robiłem na różne sposoby, naśladując różne warunki, w których możemy się znaleźć, kiedy zachce się nam kawy w nietypowym albo typowym miejscu.
Ethiopia Shikasso Farm
Jest to kawa bezkofeinowa, więc sami rozumiecie mój wybór jako pierwszy.
Próba 1
Postanowiłem w pierwszym podejściu zaparzyć ją wedle instrukcji obsługi. Narzędzia jakich używałem to: ulubiony kubek Loveramics model Bond, waga Hario, Hario Buono Kettle, warnik marki Bunn, w którym znajdowała się woda lecąca prosto z systemu membrany osmotycznej, a jej PPM (nie mylić z PMS) wynosił 134. Wodę zagotowałem do temperatury 99 stopni Celsjusza.
Następnie zalałem tak, jak Freshdrip przykazał – około 30 ml wody na preinfuzję, która trwała plus minus 40 sekund, potem zalałem saszetkę do pełna, co mi dało około 90 gramów wody. Gdy woda spłynęła, nastąpiło ponowne zalanie do 200 ml. Po tym wyciągnąłem zaparzacz i dałem kawie czas na spokojne spłynięcie z driperka. Łączny czas parzenia wynosił 4 minuty i 15 sekund.
Efekt? No wziąłem łyka, wodniste mocno, coś tam smaku jest, ale warto chyba się przyjrzeć temu z bliska. Pomógł mi w tym refraktometr marki VST, którym zmierzyłem TDSy kawuni. Wynik był… no był: 0,84** – wszyscy już wiemy co to znaczy – kawka była mocno niedoparzona, dlatego w smaku mogliśmy wyczuć wodę, w której zanurzono na chwilę kostkę czekolady albo wspomnienie z dzieciństwa, czyli smak rozpuszczalki w dużym kubku zrobiony z połowy łyżeczki.
Próba 2
Próbowałem dalej swoich sił, bo do trzech razy sztuka i tak będę uporczywie kombinował przy każdej z kaw, które miałem na stole. Podejście drugie wyglądało bardzo podobnie, jednak rzeczą, którą zmieniłem było to, że nie wyciągałem dripera z kubka tylko ziarno moczyło się w naparze, który już zleciał do naczynka. Efektów zbyt wielkich nie było niestety, w smaku pojawiła się wątła nutka kwasowości, ale TDS pozostał bez zmian.
Próba 3
Ostatnia próba przede mną, wchodzi grube niedoćpanie kawą, no bo jak ćpać kofeinę (Pozdrawiam Basię Kapelę! Koniecznie sprawdźcie jej profil na instagramie @koffeeina). Wracając do meritum, trzecia i ostatnia próba w przypadku tej kawy przyniosła zmianę jaką jest sposób zalewania. Zacząłem zalewać kawę zawsze równymi porcjami w mniej więcej równych odstępach czasowych. Podzieliłem to na 5 zalań, czyli jak łatwo policzyć 5 x 40 ml wody. Czas między zalaniami wyznaczała grawitacja, bo czekałem aż woda znajdująca się w driperze spłynie do kubka, a następnie dolewałem. Wydłużyło to znacznie całkowity czas parzenia do 6 minut i 30 sekund.
No w takim czasie to musiało się coś zmienić w smaku. Po pierwszym łyku było już przyjemniej, cokolwiek zaczęło się w niej pojawiać. Jakieś owocki wyszły delikatnie, czekolada rozpuszczona w wodzie była już bardziej wyczuwalna. Jednak to dalej nie było to co bym chciał mieć w kubku. Potwierdzeniem tego był TDS, który wynosił 0,92.
Etiopia Bifdu Gudina
Drugą kawą jaka trafiła pod lupę była również Etiopia, z obróbki mytej, a konkretniej Etiopia Bifdu Gudina.
Próba 1
Postanowiłem teraz użyć wody, która bardziej przypomina warunki polowe na szlaku czy na przykład na stacji benzynowej albo innym pensjonacie. Mowa tu oczywiście o kranówie, której PPM wynosił 240 (bardzo blisko butelkowanego, niegazowanego żywca, który jest chyba najlepszą komercyjną wodą do parzenia kawki). Z poprzednich doświadczeń zostawiłem wszystkie parametry z ostatniej próby tyle, że jak wspomniałem wyżej woda była bardziej zmineralizowana.
Czas parzenia wynosił 5 minut 20 sekund i oto beng! W kubku zaczęło się coś pojawiać! Pojawił się całkiem przyjemny ,delikatnie owocowy aftertaste, a po wystygnięciu kawa była naprawdę przyzwoita. Refraktometr potwierdził, fakt, że woda dużo zmieniła, gdyż TDS wynosił już 1,14 czyli coś się już tam wypłukało z tego ziarenka i pojawiła się kawowa nuta w tym owym naparze.
Próba 2
Czułem, że coraz lepiej mi idzie, Freshdrip się uśmiecha, a w głowie szukałem rozwiązań wspomagających zaparzanie. Tak oto wziąłem pierwsze, w miarę płaskie narzędzie jakie miałem pod ręką albo w kieszeni – była to łyżka i do procesu parzenia dodałem element mieszania. Niestety ku mojemu zdziwieniu nie za wiele to pomogło, bo efekt był dokładnie ten sam. TDS 1,13, smak przypominający już kawę. Dało się pić, no ale…
Próba 3
W trzeciej próbie spróbowałem zrobić kawę wedle instrukcji obsługi i również dodać element mieszania. Preinfuzja, pierwsze zalanie do pełna, drugie zalanie do pełna dające mi 200 gram wody użytej do zaparzenia. No i niestety, ale nie. Kawa była znacznie słabiej doparzona, stała się wyczuwalnie bardziej lurowata.
Brazil Irmas Pereiras Farm
Próba 1
Wyciągnąłem wnioski z poprzednich podejść. Freshdrip, tym razem Brazylia Irmas Pereiras Farm, parzony w kranówie. Jednak pomyślałem w międzyczasie, że przecież taką kawkę byśmy chcieli sobie zaparzyć np. na szlaku gdzie wodę mamy wcześniej wlaną do termosu. Jej temperatura wynosiła 97 stopni Celsjusza.
Pierwsza próba to 200 ml wody zalewane 5 razy po 40 ml, czas parzenia wyniósł 7 minut i 40 sekund. No wtedy w takiej temperaturze wody i w takim czasie musiało się coś wydarzyć w tej kawie. Co ciekawe lejąc wodę z termosu miałem wrażenie, że mam większą kontrolę nad strumieniem wody niż, często gęsto, lejąc ją ze specjalnie wyprofilowanej wylewki czajników dostosowanych do parzenia kawy.Efekt dobry, ale „ale” dalej się pojawiało. Smaki typowe dla kaw brazylijskich się pojawiały, natomiast chciało się więcej. Info dla naukowców: TDS wynosił 1,09.
Próba 2
Druga próba to dodanie mieszania, takiego intensywnego jak się miesza w czyimś życiu, kiedy się ktoś zakochuje (no nieźle teraz poleciałem). Zdecydowanie pojawiło się więcej smaku, nawet dało się wyczuć delikatne owocki w smaku i aftertaste był całkiem całkiem przyzwoity. Można powiedzieć, że byłem blisko uzyskania tego, co producent tego cudacznego urządzonka chciał nam sprezentować za niewielką cenę.
Próba 3
Trzecią próbę chciałem docisnąć już po całości lejąc wodę na mocniejsze doparzenie – małymi porcjami co by wydłużyć czas ekstrakcji – 4 zalania po 40 ml, a następnie 4 dozy wody po 10 ml, kawa parzyła się nieziemsko długo, bo 9 minut. W takim czasie musi się przecież wszystko co możliwe zaparzyć, przeparzyć i w ogóle wszystko.
W efekcie końcowym jednak smak za wiele się nie zmienił, wszystko było bardzo podobne jak w poprzednich próbach. Poprawne ale… ale no. Lekko podupadły mi morale, przecież skoro producent zalecił użycie 200ml wody to chyba wiedział co robił. Po chwilowej przerwie na odświeżenie myśli, postanowiłem sprzeciwić się instrukcji i użyć mniejszej dozy wody. Padło na to, że zmniejszyłem jej ilość o ¼ czyli w kolejnych próbach użyłem 150 ml wody – taki to ze mnie rebeliant.
Etiopia Ambella
Pod dzbanek trafiła tym razem naturalna Etiopia, po której się spodziewałem wiele. Wszak naturalne Etiopki to naturalne Etiopki i ten zwrot po prostu mówi wszystko. Konkretnie była Etiopia Ambella. Ochoczo zabrałem się za lanie. Co na to Freshdrip?
Próba 1
Zamiast termosu wróciłem do użycia czajnika. Ilość wody wspomniałem już chwilę wcześniej. Technika zalewania opierała się ponownie na 5 równych zalaniach 5 razy po 30 ml wody. Dodatkowo uskuteczniłem mieszanie co by może tym razem udało się wycisnąć wszystko co się da z owych ziarenek. Chwilę musiałem poczekać bo kawa mi się parzyła 7 minut i 40 sekund no ale… ALE właśnie wyszło!
Pełna smaku, przyjemna, bez goryczy, dobrze dociśnięta, wszystko w punkt TDS wysoki bo 1,55, ale chyba to jest klucz do sukcesu magicznych saszetek, chwila cierpliwości i zmniejszona ilość wody. Producent, niedoparzenie, brak smaku – wszystko razem zostało pokonane. Po ostygnięciu kawusia była jeszcze przyjemniejsza. Nie zostaje nic innego, jak tylko wysiorbać całość, zapominając, że zostały jeszcze dwie próby. Na szczęście woda i banan w przypadku przećpania ratują sytuację.
Próba 2
Drugie podejście miało na celu spróbowanie tej kawy przy zalaniu na podobieństwo instrukcji obsługi. Trzy zalania – preinfuzja 30ml, następnie 70 ml i 50, pozostawiając niezmiennie element mieszania. Na pewno ci, którym się spieszy, byliby zadowoleni, ponieważ całość wyekstrahowała mi w 4:30 i też była bardzo dobra! Zdecydowanie delikatniejsza i krótsza, no ale czasem czas jest głównym wyznacznikiem, który pozwala lub nie wysiorbać kawsko. Także, szczęśliwi ludzie niech zdecydowanie wybierają pierwszą metodę z czwartej kawy, a wszyscy, którzy częściej spoglądają na zegarek mają już gotową recepturę na szybką i smaczną porcję kofeiny. Z ulgą odetchnąłem i z radością spojrzałem w przyszłość wiedząc, że przede mną już ostatnie podejście do Freshdripa.
Próba 3
Przyjąłem ilości zalań tak jak w poprzednim doświadczeniu jednak bez mieszania. No i mogę tylko krótko powiedzieć: NIE. Pomieszajcie. Naprawdę będzie smaczniej, a nie krótko, za delikatnie i wodniście.
Podsumowanie
Tak oto przetyrałem Was, trzymając w niepewności fakt czy uda się czy nie uda zaparzyć kubek, mały bo mały, dobrej kawy. Dając przy tym Wam również podpowiedź, jak możecie się bawić czy to w mieście, w trasie, w górach, w lesie, w kosmosie i innych cudacznych miejscach w baristę profesjonalistę.
Na pewno Freshdrip jest produktem, który, po pierwsze zaspokoi naszą potrzebę wypicia kawy. Po drugie, zaspokoi potrzebę wypicia dobrej kawy, tam gdzie nie zawsze ta dobra kawa może być. Po trzecie, zwolni nam miejsce w walizce i to bardzo. Po czwarte, nie wymaga zbyt dużego myślenia, a na wyjazdach jak wiemy może i chęci są, ale siły nie zawsze. Po piąte, nie wymaga wkładu własnego – kubek zawsze się gdzieś znajdzie, woda raczej też jeśli znajdujemy się w miejscu cywilizowanym, jeśli nie, to przy termosie przecież też są kubeczki dołączone.
PS. Krótkie ogłoszenie parafialne. Wypuściłem swoją debiutancką ep’kę do sieci, jeśli chcecie posłuchać wejdźcie na www.facebook.com/p.swdrski i posłuchajcie. Możecie też zostawić lajka, bo im więcej lajków na fanpejdżu, tym więcej będę zajmować się grajkowaniem, a im bardziej będę grajkować, tym mniej będę mieć czasu na pisanie ergo nie będę Was męczyć. No, ale w sumie będę sprawiał męczarnie swoim głosem. Nie wiem co gorsze.
Z tym nierozwikłanym wątkiem żegnam się z Wami.
Całuję mocno. Świdi.
*La Mano: jedyna kawiarnia jakości speciality w Zakopanym. Jako że pytanie o dobrą kawę, w tej wysoce turystycznej miejscowości, wielokrotnie zalewało facebookową grupę „Krakowska Kooperatywa Kawowa”, to odpowiedź urosła do miana truizmu. Powszechnie używanym wśród grupowiczów żartem jest podawanie La Mano jako odpowiedzi na wszelkie pytania „gdzie na dobrą kawę”, niezależnie od miejscowości. (tłum. red.)
**Prawidłowy wynik pomiaru TDS dla kawy przelewowej wynosi od 1.15 do 1.45 (wspólna skala według standardów wyznaczonych przez SCAE i SCAA w regulaminie World Brewers Cup Championship). Mniejszy wynik może wskazywać na kawę słabą w smaku, a wynik większy może wskazywać na kawę zbyt intensywną. Należy jednak pamiętać, że wskaźnik ten daje nam jedynie informację o ilości cząsteczek kawy w roztworze i nie jest ostatecznym wyznacznikiem poprawnie zaparzonej kawy oraz gwarancją dobrego smaku. Więcej o pomiarach TDS przeczytasz tutaj. (przyp.red.)
Pawła jak czytam to jak bym nim rozmawiał. Ciekawa pozycja dla zapacowanych. Pozdro
Patrzę, czytam, a tam ja 😊 łooooo….
Poza fascynacją z mojej persony w tym tekście, chciałabym powiedzieć że bardzo fajna recenzja 😃 Ja właśnie testuję podobny produkt od Gluucafe. Chyba fajnym rozwiązaniem będzie porównanie obu!
Jesteś kwiatkiem tego tekstu <3