Bycie baristą to spotykanie na drodze swojej kariery niespotykanego. Miewałem i miewam to szczęście, że i takie niespodziewane rzeczy mnie spotykały i cały czas spotykają, na przykład, Shizuku!
Także jedną z niespodziewanych rzeczy, która mi się przytrafiła była możliwość uczestniczenia w wielkim globalnym święcie jakim jest World Of Coffee, które się w tym roku odbywało się w Budapeszcie. Tam, wraz z ekipą Coffeedesk mieliśmy przyjemność wystawić się po raz pierwszy w historii firmy z naszym autorskim stanowiskiem, zachęcając uczestników tego eventu do odwiedzania witryny Coffeedesk ale z końcówką „kropa com” – co oznacza, że jesteśmy już też dostępni dla klientów spoza granic naszego kraju.
Coffeedeskowe Hario w Budapeszcie
Nasze stanowisko pracy poza napojami kawowymi (i nie tylko…) prezentowało nowości od wszystkim dobrze znanej firmy Hario. Pojawiły się nowe drippery, naczynia, „automatyczne ręce” do parzenia kawy i wszystko to czego każda kawowa dusza zapragnie.
Jednym z urządzeń, które w szczególności przykuło moją uwagę była bardzo prosta szklana wieża. Ciekawość od razu nakazała wypróbować owe urządzenie i sprawdzenie co ciekawego można z niego wyciągnąć jeśli chodzi o picie kawy i czy by tego nie wykorzystać na przyszłorocznych mistrzostwach brewers!
Uwaga werble i fanfary!
Przedstawiam Hario Shizuku Slow Dripper!
Hario Shizuku
Jak widać nazwa w sobie ma słowo wolny więc nie zmieszczę się w brewersowych 10 minutach. Oznacza to, że szukam dalej dobrego rozwiązania na wygraną. To tak poza tematem wpisu.
Urządzenie, które jest tak proste, a tak ciekawe składa się z dwóch szklanych pojemników, sitka przypominającego budową zaparzacz do herbaty (prawdopodobnie herbata z tego urządzenia też wyjdzie ok!) oraz uszczelki łączącej całość w jedną zwartą estetyczną wieżę.
Zgodnie z przepisem producent zaleca aby na 600ml wody użyć 50 g zmielonego ziarna. Oczywistym jest, że najpierw musiałem zrobić po swojemu więc stare dobre 6/100 wjechało z buta.
Tak oto do górnego zbiornika wlałem 600ml wody filtrowanej systemem membrany osmotycznej w temperaturze około 25 stopni. Do sitka nasypałem 36 gramów świeżo zmielonego ziarna (Kenya, Nyeri) o grubości nieco większej niż do chemexa – ale tylko tak troszkę ;).
Po czym nastał ten emocjonujący moment, czyli nic innego jak czekanie – które wydłużyło się do 2,5 godziny… Tyle właśnie zajęło, aby woda znajdująca się w górnym zbiorniku przedostała się przez zmieloną kawę, kapiąc przez zaworek w uszczelce, kończąc swoją ekstrakcję w dolnym zbiorniku.
Petarda!
Pierwsze, co zwróciło uwagę po zdemontowaniu górnego zbiornika był aromat. Niesamowicie intensywny i słodki. Komentarz jaki otrzymałem od osoby będącej w pobliżu, która również chciała się przekonać o plusach tego wynalazku (Pozdro Zachar!) był, krótki i na temat:
„Toż to jakaś petarda jest!”
I tak, jak aromat był petardą, tak i cały smak naparu również nią był! Idealnie zbalansowana kawa pełna słodyczy, delikatnej owocowej kwasowości, gęste body i długi, jak Moda na Sukces aftertaste pozbawiony jakiejkolwiek goryczy. Dla naukowców dodatkową informacją było to, że TDS wynosił 1,54. Po przekonaniu się, że standardowy przepis daje radę i to bardzo, postanowiłem sprawdzić co tam wymyślili łebscy Państwo z Hario.
Nie zmieniałem nic w przepisie poza gramaturą, czyli użyłem 50 gramów świeżo zmielonej kawy. Efekt końcowy ukazał się w bardzo podobnym czasie, napar z Hario Shizuku wyszedł zdecydowanie mocniejszy w smaku jednak dalej się charakteryzował tym, że miał w sobie wszystko co kawa powinna mieć w sobie. W przypadku rad producenta wystarczyło dodać trzy kostki lodu do kawy i otrzymaliśmy jedno z najlepszych cold brew jakie miałem przyjemność kiedykolwiek wypić. Idealne orzeźwienie na letnie gorące dni!
W tym wypadku naukowcy chcą pewnie znać TDS, otóż wynosił 2,10.
Najszybsze z najwolniejszych
Pytanie nastaje, po co komu urządzenie, które parzy kawę przez 2,5 godziny?
Spieszę z odpowiedzią!
Po pierwsze primo: wychodzisz do miasta i masz ochotę po powrocie zjeść ulubione ciastko, a do ciastka wiadomo kawusia musi być!
Po drugie primo: zapraszasz gości, masz dużo gotowania i przygotowywania innych rzeczy – proszę bardzo – kawa sama się robi, a Ty się niczym nie przejmujesz.
Po trzecie primo: nie chce Ci się czekać na cold brew 8 godzin? Nie chce Ci się pewnie też ewentualnie filtrować kawy? No i fajnie bo już nie trzeba.
Po czwarte primo: masz przy okazji bardzo elegancki dzbanek do podawania innych napojów (niezła konkurencja dla Chemexa).
Po piąte primo: w tym urządzeniu kawa zawsze wyjdzie pyszna! (teraz to niezła konkurencja dla aeropressu)
Ja się zakochałem w tym urządzeniu.
Mam niedługo urodziny więc może ktoś (Patrycja, pozdrawiam Cię tutaj) kupi mi coś takiego na prezent.
6/100 to wychodzi 36/600, a nie 26 … ale cały wpis super i urządzenie tez, zakochałam sie w te wakacje Cold brew i muszę zgłębić temat czy trzeba/warto inwestować w taki sprzęt
Oj, rzeczywiście – już poprawiamy ?
Design, prostota, funkcjonalność wszystko co najważniejsze jest. 🙂 Ogólnie można by rzecz, że takie mocne 2/10 😉
6/100 😀
Jeżu, jakie to piękne jest *-* mam tylko (trochę laickie) pytanie… Kawkę w tym dripperze parzy się też na ciepło? Po tych 2,5 godzinach jest szansa na ciepły napar?
Hej cześć!
Na ciepło powstaje ten problem, że temperatura jest za wysoka i daje nam bardzo przeparzony i gorzki napar. Zdecydowanie jest to urządzenie do parzenia w niższych temperaturach
Dzięki śliczne! Teraz to ma sens 😀